Walery Gergiew i Bruckner - nowy cykl Symfonii na płytach (8).
Przedostatnie już spotkanie z cyklem Symfonii Antona Brucknera, opublikowanym w postaci zbiorczego boxu przez Filharmoników Monachijskich, przynosi dzieło chyba najpiękniejsze ze wszystkich przez niego napisanych, a jednocześnie jedno z moich najbardziej cenionych i kochanych miłością od „pierwszego usłyszenia”. Siódma - wyjątkowo śpiewna, melodyjna, głęboka, ze wspaniałą i uduchowioną częścią wolną, będącą hołdem złożonym zmarłemu Ryszardowi Wagnerowi, od swojej premiery, która w końcu przyniosła zasłużone uznanie i sukces swojemu twórcy, święci triumfy w salach koncertowych całego świata, za każdym razem wywierając odpowiednie wrażenie na publiczności. Z pewnością takiego doświadczyli goście zgromadzeni w bazylice St. Florian niedaleko austriackiego Linzuwe wrześniu 2019 roku podczas kolejnej edycji Święta Brucknerowskiego (Brucknerfest), na którym Filharmonicy Monachijscy pod batutą swojego ówczesnego szefa wykonywali poszczególne Symfonie, czego zapis dokumentują nie tylko pojedyncze krążki ukazujące się sukcesywnie na rynku w ostatnich latach, ale i cały dziewięciopłytowy zestaw. Siódma była ostatnią w kolejności zaprezentowaną przez znakomitą orkiestę w trzecim roku swojego udziału w owej imprezie. Dodać jeszcze tytułem wstępu, że ta wyjątkowa kompozycja odegrała znaczącą rolę nie tylko w biografii samego kompozytora, ale i mistrzów batuty, takich jak Arthur Nikisch – jej pierwszy wykonawca, a także chociażby znani nam lepiej wielcy dyrygenci, rozumiejący muzykę Antona Brucknera jak mało kto – Sergiu Celibidache czy Eugen Jochum. Sięgając po raz pierwszy po jego dzieła, wybrali właśnie ją. Wspomnijmy również przypadek maestro Stanisława Skrowaczewskiego, który jako kilkulatek przypadkiem usłyszał nagranie Siódmej dochodzące z mieszkania na ulicę, którą szedł; wywarła na nim oszałamiające wrażenie, przykuwając wręcz do łóżka i zapalając płomień miłości nie tylko do niej samej, ale i pozostałych Symfonii, sprawiając, że artysta stał się jednym z największych jej interpretatorów, o czym Płytomaniak donosił z okazji 200. rocznicy urodzin kompozytora.
VII Symfonia jest dziełem doskonale znanym Filharmonikom Monachijskim i słychać to od pierwszej do ostatniej nuty; czują się w niej jak ryba w wodzie. Nic dziwnego, że dyrygent nie musi poświęcać aż tyle uwagi zasadniczym problemom technicznym, może za to skupić się na niuansach interpretacyjnych, jednocześnie dając okazję muzykom do zaprezentowania się z jak najlepszej strony. Sprawdza się to w przypadku omawianego nagrania, które od razu wywarło na mnie najlepsze wrażenie. Walery Gergiew prowadzi orkiestrę ze spokojem, swobodą i czujnością, nadaje przy tym dziełu wręcz idealne ramy czasowe – 71 minut świadczy jak najlepiej o mądrym stosunku do temp. Obie najszerzej zakrojone części wstępne zyskują dzięki temu pełnię swojego bogactwa, a fanastycznie brzmiące seksje instrumentów smyczkowych oraz dętych pokazują swój kunszt i zachwycają odbiorcę. Szeroki, śpiewny temat intonowany przez wiolonczele we wstępnym Allegro moderato zapowiada przeżycia niezwykłego rodzaju, które w przebiegu tego ogniwa, brzmiącego szlachetnie i dostojnie, znajdują potem swoją wspaniałą realizację; równe 22 i pół minut jej trwania sprawiają, że nie ma mowy o pośpiechu, narracja jest logiczna i przekonująca, płynnie przechodzi z jednego epizodu do następnego, spajając je po kolei w idealnie uformowaną całość. Słucha się jej wprost wyśmienicie. Słynne Adagio jeszcze potęguje zachwyt nad jakością występu Monachijczyków i Gergiewa: 25 minut muzyki głębokiej, poruszajacej swoją natchnioną, uroczystą ekspresją i przepięknym, nasyconym brzmieniem; to właśnie tutaj po raz pierwszy w dziejach symfoniki pojawiają się cztery tuby wagnerowskie; w punkcie kulminacyjnym zaś słychać uderzenie w talerze. Czas poświęcony słuchaniu drugiej części Symfonii w tym zadziwiająco skupionym i utrzymanym w wysokiej temperaturze emocjonalnej wykonaniu daje gwarancję ogromnej satysfakcji. Scherzo jest bardzo atrakcyjne w odbiorze, cechuje się żywiołowością i pasją, jest szybkie i zdecydowane, świadcząc o temperamencie dyrygenta i muzyków; chwilę oddechu zapewnia mu epizod środkowy (tzw. trio), gdzie znacznie zwolnione tempo wprowadza odpowiedni kontrast wyrazowy – korzystają z tego głównie instrumenty sekcji dętej, którym Anton Bruckner w tych miejscach zawsze przewidział zapadające w pamięć partie. Niektórzy uznają Finał za najmniej udaną część Siódmej, ale ja jestem daleki od takiego krytycyzmu, zaś bardzo dobre i przekonujące wykonanie Filharmoników Monachijskich pod dyrekcją Walerego Gergiewa sprawia, że i rzekomo mało błyskotliwego i porywającego ogniwa słuchałem z zaciekawieniem od pierwszej do ostatniej nuty. Nie brak mu niczego w zakresie logiki konstrukcji i rozwoju; dwa tematy grane przez smyczki są skonfrontowane z trzecim, granym w potężnej dynamice forte i fortissimo. Za sprawą wyczucia dyrygenta ten spektakularny wg jednych, a przyciężki wg drugich fragment jest zaprezentowany w tempie idealnie pokazującym jego właściwości, a przy tym dobrze korespondującym z niełatwą akustyką bazyliki Sankt Florian, w której dźwięk niesie się dość długo. Całość zamyka w sposób ostateczny i błyskotliwy coda, na którą zawsze czekam z wielkim podekscytowaniem; wprowadza słuchacza w zachwyt i ekstazę, przypomina też motywy głównego tematu pierwszej części w zmienionej, efektownej instrumentacji z blachą w roli głównej.
Fakt rejestracji na żywo w klasztornym wnętrzu, będącym wyzwaniem dla wykonawców i realizatorów dźwięku, nie przeszkadzał mi tym razem szczególnie specjalnie, może dlatego, że zdążyłem się już przyzwyczaić do jego specyfiki. O dziwo, bez żadnych większych szkód dla siebie samej zabrzmiała w nim uroczysta, piękna i pełna wyrazu Siódma, która wywarła na mnie naprawdę bardzo dobre wrażenie. Zdaję sobię sprawę, że oceniając pozytywnie poszczególne części cyklu Filharmoników Monachijskich i Walerego Gergiewa mogę być odosobniony w tym zakresie, ale co do niniejszego albumu zawierającego jedno z największych arcydzieł romantycznej symfoniki, jestem przekonany o jego wartości i sile oddziaływania. Do niniejszego nagrania będę wracał często. Z przyjemnością i bez najmniejszych wątpliwości.
Płytomaniak
Anton Bruckner
Symfonia nr 7 E-dur
Münchner Philharmoniker • Walery Gergiew, dyrygent
MPHIL0021 • w. 2020, n. 2019 • CD, 71'34” ●●●●●○
Przedmiotem omówienia jest nagranie w postaci fizycznego dysku audio wchodzącego w skład wielopłytowego boksu, który został nadesłany do autora bezpośrednio przez wydawcę, fonograficzną agendę Filharmoników Monachijskich. Ani polski, ani światowy dystrybutor MPHIL nie przyczynił się w żadnym stopniu do uzyskania materiału do recenzji i do ukazania się tejże na stronie.
Komentarze
Prześlij komentarz