TRZY PO TRZY - PRZEGLĄD NAGRAŃ TRIÓW FORTEPIANOWYCH L. VAN BEETHOVENA (2)

 


Okazji do słuchania muzyki Ludwiga van Beethovena nigdy za wiele, dlatego z niewątpliwą przyjemnością uzupełniam małą serię recenzji poświęconych nagraniom jego Triów fortepianowych, rozpoczętą zdecydowanie udanie ciekawą i dynamiczną interpretacją młodego Tria Sitkowieckiego (BIS). Drugi tekst przynosi interpretację artystów dojrzalszych wiekiem, mogących się poszczycić ogromnym doświadczeniem, co jednakże nie stanowi żadnej aluzji czy krytycznej opozycji w stosunku do poprzedników. Nie ulega, jednak wątpliwości, że takie nazwiska jak Emanuel Ax, Leonidas Kavakos czy Yo-Yo Ma nie tylko przyciągają tłumy na koncertach, ale również kolekcjonerów płyt, przy czym każdy z wymienionych artystów ma niezależny, bogaty dorobek fonograficzny jako solista. Od dekady sławni artyści współpracują ze sobą przy wykonywaniu muzyki kameralnej, poświęcają sporo uwagi w ostatnim czasie twórczości wiedeńskiego klasyka, co dokumentuje nagranie będące obiektem mojego zainteresowania – i tematem niniejszej recenzji.

O ile wcześniejsza recenzja dotyczyła nagrania zawierającego „oryginalne” kompozycje na fortepian, skrzypce i wiolonczelę, o tyle krążek wytwórni Sony Classical w połowie respektuje tę zasadę, powtarzając III Trio c-moll op. 1 nr 3, ale druga część programu zawiera pozycję specjalnie zaaranżowaną na potrzeby wykonania we trójkę przez Shaia Wosnera – VI Symfonię F-dur op. 68. Nie jest to niczym dziwnym, już w czasach kompozytora opracowywano jego muzykę na różne składy, on sam zresztą to robił, o czym będzie można się jeszcze przekonać w trzecim „odcinku” mini-cyklu poświęconemu temu zagadnieniu. Tym razem jednak mamy do czynienia z transkrypcją powstałą współcześnie. Niekiedy brakuje jej siły i brzmienia orkiestry, zwłaszcza w najbardziej efektownej i żywiołowej części Pastoralnej – czwartej, malującej dźwiękami burzę. Mam też wątpliwości, czy nie gubią się, albo inaczej: czy zawarte są w niej aby na pewno wszystkie istotne szczegóły pierwowzoru rozpisanego na wiele instrumentów. Jest to chyba jednak kwestia nie do rozstrzygnięcia, z którą z jednej strony muszą się mierzyć śmiałkowie dokonujący podobnych opracowań, z drugiej zaś ich wykonawcy, a także odbiorca końcowy – słuchacz (meloman). Niemniej, słucha się jej całkiem dobrze, pokazuje doskonale znany utwór w nowym świetle, co jest niewątpliwą gratką dla zapalonych wielbicieli kameralistyki, a takim jest niżej podpisany. Ogromne bogactwo pięknych tematów, melodii oraz siła wyrazu cechująca „oryginalną” VI Symfonię, jest zachowana w jej wersji ograniczonej tylko do tria, fortepianu i wiolonczeli, której autor wydaje się mieć na uwadze zachowanie ducha i wierności pierwowzoru. Artyści wykonują ją ze smakiem, w starannie dobranych i atrakcyjnych tempach: płynnych, generalnie dość szybkich gdzie trzeba, wolnych w drugim ustępie, nigdy nie przekraczając granicy dobrego smaku i mieszcząc się w standardowym czasie trwania całości. Wszystkie instrumenty mają pole do popisu, każdy z nich wnosi coś od siebie, ich produkcja ujmuje zgraniem i kunsztowną pracą zespołową w dialogach, przekazywaniu sobie wątków, tematów i myśli, choć trzeba mieć na uwadze stosunkowo najmniej wdzięczną w kontekście sąsiedztwa z fortepianem partię wiolonczeli. Co prawda zdecydowanie preferuje swoją ukochaną Pastoralną w jej najbardziej znanym wydaniu, to niniejsze wykonanie również podbiło moje serce nie tylko za sprawą walorów samej przepięknej i wzruszającej muzyki, ale również dzięki wrażliwemu i pozbawionemu rutyny wykonaniu.

Te same zalety odnieść można do kreacji III Tria c-moll op. 1 nr 3, tego samego, które podobno „zgorszyło” Józefa Haydna. Umieszczono je na krążku wytwórni Sony Classical dopiero po Symfonii, a więc nie w porządku chronologicznym powstawania dzieł, ale nie jest to jakiś problem, ponieważ brzmi równie dobrze, a poza tym utwór wprowadza pożądany kontrast wyrazowy, zasugerowany już samą tonacją, będącą ulubionym przez Ludwiga van Beethovena nośnikiem treści dramatycznych, wyrazistych i poważnych. I takie jest Trio c-moll. W wykonaniu Emanuela Axa, Leonidasa Kavakosa i Yo-Yo Ma ma bardzo klasyczny charakter, nie sięga po szczególnie spektakularne środki wyrazu, jak gwałtowne różnice dynamiki, agogiki czy akcenty. Być może nie jest równie dynamiczna i żywiołowa, jak to było w przypadku pełnych wigoru i zdecydowania członków Tria Sitkowieckiego (BIS), o czym świadczy chociażby dość ostrożne tempo pierwszej części dzieła, ale nie wyrządza to krzywdy formie i treści kompozycji. Wręcz przeciwnie: pierwsza z nich jest wzorowo ukształtowana w czteroczęściowym schemacie formy sonatowej, druga zaś nadal przekazuje odbiorcy ważne treści i emocje, jakimi nasycona jest partytura. Godna swojego młodego i ambitnego twórcy, wkraczającego z dwoma pozostałymi pozycjami tego gatunku opusem 1 na prawdziwą kompozytorską drogę w wieku 25 lat.

Zdecydowanie kompetentnymi przewodnikami i dobrze przygotowanymi do swojej roli na jej początku owej podróży w czasie i muzycznych formach, w szczególności zaś na przystanku o nazwie „trio fortepianowe”, są panowie Ax, Kavakos i Ma. Warto ich posłuchać, tym bardziej, że na jednym postoju się nie kończy, a kolejne wspólne projekty z podobnym repertuarem z pewnością zainteresują miłośników nieśmiertelnej twórczości Ludwiga van Beethovena i kameralistyki w dobrym i interesującym wydaniu.


Płytomaniak


Beethoven for three

Ludwig van Beethoven

Symfonia nr 6 F-dur op. 68 „Pastoralna”; Trio fortepianowe nr 3 c-moll op. 1 nr 3

Emanuel Ax, fortepian; Leonidas Kavakos, skrzypce; Yo-Yo Ma, wiolonczela

Sony Classical 19658739372 • w. 2022, n. 2022 • CD, 72'06” ●●●●○○

Nagranie zostało nadesłane do autora przez wytwórnię Sony Music Poland.

Komentarze

Popularne posty