Zapomniana muzyka polska (6) - pieśni Jerzego Gablenza (2).
Ku
wielkiej radości dużej rzeszy polskich (i nie tylko) melomanów,
wydawnictwo Acte Préalable nie ustaje w wydawaniu nagrań twórczości
polskich kompozytorów. Kolejnym krążkiem jest zbiór pieśni
Jerzego Gablenza. Jest to drugi krążek z pieśniami tego
kompozytora. Nie są one ułożone opusowo, ich dobór uwarunkowany
jest tematyką – są to utwory dotyczące różnych stron miłości
– szczęśliwej, bolesnej, chwilowej, wiecznej...
Niestety
– Jerzy Gablenz to kolejny kompozytor, którego twórczość jest
dziś w dużej mierze zapomniana. Pomimo precyzyjnego warsztatu
kompozytorskiego i wszechstronnej twórczości – symfonicznej
(wielce godne polecenia są jego poematy symfoniczne, zwłaszcza
Legenda o Turbaczu op. 22 oraz bardzo ciekawy Koncert
fortepianowy op. 25), kameralnej, wokalnej – trudno znaleźć
to nazwisko w repertuarach polskich instytucji kultury. Dziwi to tym
bardziej, że ówczesne wykonania jego utworów spotykały się z
bardzo dobrą opinią krytyków muzycznych, a jego warsztat oceniany
był wysoko. Przykładem tego może być przypadek Moniuszki. Po
zakończeniu I Wojny Światowej publiczność domagała się
wystawień tradycyjnych dzieł operowych Moniuszki, w szczególności
Strasznego Dworu. Ponieważ nigdzie nie można było odnaleźć
partytury tego dzieła, zwrócono się właśnie do Jerzego Gablenza
z prośbą o jej odtworzenie. Uczynił to, prawdopodobnie posługując
się wyciągiem fortepianowym, i w tej szacie opera została
wystawiona dnia 2 lipca 1919 roku w Teatrze im. Słowackiego w
Krakowie. Po II wojnie światowej miało miejsce zaledwie kilkanaście
koncertowych wykonań kompozycji Gablenza. Były to poematy
symfoniczne, utwory kameralne oraz pieśni (kilka z nich ma w swoim
repertuarze Wiesław Ochman). Większe szczęście miała jego opera.
Zaczarowane koło, dramat muzyczny wg Lucjana Rydla, wystawiła
w 1955 roku Opera Śląska w Bytomiu, a w roku 1971 Opera w
Bydgoszczy. Nagrań archiwalnych kilku utworów na orkiestrę dokonał
Krzysztof Dziewięcki, który także podjął się zinstrumentowania
ostatniego szkicu kompozytora.
Jerzy
Gablenz to człowiek o bardzo ciekawej biografii – właściciel
fabryki octu, musztardy i ogórków konserwowych (interes przejął
po ojcu), pasjonat turystyki górskiej, techniki (budował aparaty
odbiorcze, począwszy od małych kryształkowych do dużych
superheterodyn, w małym warsztacie urządzonym na poddaszu),
motoryzacji (potrafił regulować i naprawiać silniki kilku modeli
aut), ale przede wszystkim kompozytor, dyrygent, instrumentalista
(grał na fortepianie i wiolonczeli, największą biegłość
posiadał zaś w grze na flecie). Jednym słowem – człowiek
orkiestra.
Wracając
jednak do samego nagrania. Słuchając pieśni Gablenza na pierwszy
plan wysuwa się jego bardzo ciekawy zmysł melodyczny, jak i
operowanie dynamiką, zaś na największe uznanie zasługuje
zastosowana przez niego harmonia. Są to utwory ciekawe, bogate
harmonicznie, pomysłowo melodyczne. Jakość i czystość nagrania
jest również na wysokim poziomie. Nagranie posiada jednak jeden
minus – niestety znaczący. Są to wokaliści, zwłaszcza zaś
głosy męskie. Podczas gdy przy umiarkowanej dynamice (zwłaszcza w
piano) i środkowym rejestrze brzmią bez zarzutu, tak przy skrajnych
rejestrach, zwłaszcza wysokich dźwiękach, oraz przy dynamice forte
słuchać już poważne niedociągnięcia – śpiewanie jest bardzo
wysiłkowe, pozbawione liryzmu, momentami na granicy czystości.
Głos kobiecy – w tym przypadku sopran – wypada znacznie lepiej,
choć i tu zdarzają się niedociągnięcia. Stąd też ocena na trzy
gwiazdki – sama muzyka Gablenza bez wątpienia zasługuje na pięć
gwiazdek, jednak to konkretne nagranie odbiera jej wysoką ocenę.
Płyta warta posłuchania głównie ze względu na bardzo dobrych
pianistów i sopran, ale przede wszystkim ze względu na bliższe
poznanie tego – niestety – zapomnianego artysty.
Jakub
Banaś
Jerzy
Gablenz
Pieśni vol. 2
Pieśni vol. 2
Anna
Barska, sopran; Jacek Szponarski, tenor; Robert Kaczorowski, baryton;
Stanisław Diwiszek, organy; Anna Mikolon, fortepian; Margaryta
Nagaieva, fortepian
Acte
Préalable AP0427 • w. 2018, n. 2018 • CD,
70’07”
●●●○○○
Autor
bloga serdecznie dziękuje wytwórni Acte Préalable i panu Janowi A.
Jarnickiemu za przekazanie albumu do recenzji na potrzeby
Płytomaniaka.
Komentarze
Prześlij komentarz