Wzruszająca, intymna, pełna uczucia - muzyka J. Brahmsa. Gra Adam Laloum.




Być może Czytelnicy bloga zdziwią się, spoglądając na datę wydania przedstawianego nagrania – miało swoją premierę równo dziesięć lat temu.  Dodam od siebie informację, że właśnie wtedy, w czasie mojej współpracy z jedynym polskim miesięcznikiem dla melomanów, poświęconym w znacznej mierze recenzjom nowości fonograficznych, francuski wydawca dość rzadko przesyłał do recenzji swoje publikacje, co od biedy można jakoś zrozumieć, za to nie sposób pojąć działalności, a raczej jej braku, jego polskiego przedstawiciela. Goszczący na blogu internauci, czytający moje teksty do ostatniego słowa, wiedzą zapewne, jaki wkład dwie największe polskie firmy dystrybucyjne mają w ukazywanie się poszczególnych nagrań na stronie – generalnie zerowy, żaden. Uwzględniając powyższe, żałuję, że nie było mi dane od początku i na bieżąco śledzić artystycznej kariery bohatera omawianego przedsięwzięcia, rozpoczętej właśnie albumem firmy Mirare z muzyką fortepianową Johannesa Brahmsa.



Adam Laloum, starannie wykształcony na francuskich uczelniach i mający na koncie liczne wyróżnienia na prestiżowym imprezach, z główną nagrodą Konkursu im. Clary Haskil na czele, miał w chwili rejestracji materiału 23 lata. W roku 2007 zadebiutował z orkiestrą, sięgając po jeden z najtrudniejszych i najbardziej wymagających dzieł w literaturze – II Koncert B-dur op. 83 Johannesa Brahmsa, potwierdzając swoją artystyczną odwagę i ogromny potencjał tkwiący już wtedy w młodym artyście. Dowodzi to faktu, że twórczością mistrza z Wiednia interesuje się od dawna i zajmuję się nią intensywnie, czego dowodem jest nie tylko omawiany tytuł, ale wydany już znacznie później i w barwach innej wytwórni (Sony Classical) album zawierający oba arcydzieła z udziałem orkiestry. 

Na dysku firmy Mirare Adam Laloum wykonał wyłącznie kompozycje solowe, dobierając je mądrze, sensownie, wg kolejności powstania dzieł – są tu opusy 21, 76, 79 oraz 117. Rozpoczyna Wariacjami op. 21 nr 1, jedynym cyklem opartym na temacie własnym i pochodzącym ze stosunkowo wczesnego etapu twórczości kompozytora. Dość rzadko można usłyszeć owo kilkunastominutowe opus, a szkoda, ponieważ jego wartość artystyczna jest niewątpliwa – na marginesie, czy ktoś zna jakkolwiek słaby utwór skomponowany przez Johannesa Brahmsa? Dzieło w wykonaniu młodego pianisty ma raczej spokojny, liryczny charakter, odznacza się dużą śpiewnością, choć nie sposób przeoczyć środkowego, burzliwego epizodu, wprowadzającego wyrazowy kontrast z odcinkami poprzedzającymi i następującymi po nim. Artysta umiejętnie prowadzi narrację w ramach większej formy, jego wizja całości jest przekonująca i zasługuje na duże uznanie już z samej racji wyboru Wariacji jako pierwszego, ambitnego w zamiarze punktu programu swojego krążka. Słucha się go z przyjemnością.

Kolejną pozycją jest Osiem utworów op. 76, cieszących się już większym zainteresowaniem zarówno wykonawców, jak i słuchaczy. Można je poznawać „na wyrywki”, każde z osobna, można je tez potraktować jako całość, co też ma sens, ponieważ, jak zauważył swego czasu angielski muzykolog Philipp F. Radcliff, „grane w całości z tylko krótkimi pauzami pomiędzy, zyskują zupełnie nowy i znacznie silniejszy wymiar ekspresji dzięki kontrastom i napięciom rodzącym się z tego naturalnego zestawienia”. Ja wychodzę z drugiego założenia, nie bez powodu przecież autor zaprojektował ową muzykę jako jedną całość, aczkolwiek złożoną z ośmiu mniejszych części składowych, skontrastowanych w stosunku do siebie; nie brak wśród nich żartu, powagi, śpiewności, liryzmu, przebłysków dobrego humoru, bardziej pogodnych ustępów, rytmicznej wyrazistości oraz pikanterii (typowe dla kompozytora synkopy). Sławny krytyk Edward Hanslick określił je jako "monologi, które nie wymagają słuchaczy". Myślę, że można to odnieść bardziej do trzech ostatnich pozycji nagrania, lecz nie zmienia to faktu, że muzyka Brahmsa zdecydowanie wymaga zainteresowania i uwagi odbiorców, kiedy gra ją Adam Laloum.

Znacznie bardziej jednorodne w charakterze są pochodzące z podobnego, środkowego okresu twórczości Rapsodie op. 79: h-moll nr 1 oraz g-moll nr 2. Są dramatyczne, poważne, rozwichrzone, autor żąda w nich gry burzliwej (agigato), pełnej pasji i uczucia, ale w ryzach kontroli tempa i ekspresji (molto passionato, ma non troppo allegro). Stawiają też większe wymagania techniczne i interpretacyjne pianistom – nie da się ich zagrać „na zimno”. Bardzo je lubię, ponieważ reprezentują mistrzowski styl muzyki fortepianowej Brahmsa. Podobnie rzecz się ma z op. 117 – przepięknymi, nastrojowymi Intermezzi, które sam kompozytor określił, bardzo trafnie zresztą, jako „kołysanki mego bólu”. To cudowny przykład fortepianowej liryki, jednej z najpiękniejszej w całym repertuarze – muzyki niezwykle wzruszającej, intymnej, spokojnej, pełnej rezygnacji i melancholii, tajemniczej, trafiającej zawsze do serca i wyobraźni słuchacza.

Fakt, że kompozycje niemieckiego mistrza znajdują drogę do emocji odbiorcy, a stało się tak przynajmniej w moim przypadku, wynika nie tylko piękna, wartości i bogactwa myśli zaprezentowanych dzieł. Jest to również zasługą bardzo dobrego, natchnionego z jednej, a przemyślanego z drugiej strony, wykonania. Nie ulega najmniejszej nawet wątpliwości, że Adam Laloum kocha i rozumie twórczość Johannesa Brahmsa, co zasługuje na podkreślenie już chociażby ze względu na młody wiek artysty. Jako dwudziestotrzyletni w chwili rejestracji materiału pianista udowadnia nie tylko czysto techniczne walory swojej gry, które akurat może w przypadku zaprezentowanych na krążku pozycji nie wybijają się aż tak bardzo na plan pierwszy. Znacznie ważniejsza jest muzykalność, mądrość i ogromna wrażliwość, którymi cechuje się jego kreacja. W świecie romantycznej muzyki fortepianowej czuje się jak u siebie, zwracając uwagę na śpiewność i delikatność linii melodycznych, miękkość legato, prowadzenie frazy. Imponuje doskonale dobranymi tempami, bogactwem dźwięku, jego jakością, zróżnicowaniem dynamiki - niekiedy ma się wrażenie, że coś jest nie w porządku z nagraniem, że dźwięk jest zbyt cichy (jak np. w otwierającym op. 76 Kaprysie fis-moll), lecz jest to złudzenie. Adam Laloum bardzo dokładnie różnicuje poziomy głośności, starannie odczytując zapis nutowy pod tym kątem. Utwory Johannesa Brahmsa brzmią w jego kreacji w pełni swojego brzmieniowego i wyrazowego bogactwa, w czym pomaga realizacja techniczna nagrania na wysokim poziomie, z dobrym, czytelnym, wyraźnym dźwiękiem fortepianu.



Żałuję, że z tak wybitną kreacją mojego ulubionego repertuaru nie miałem okazji zetknąć się przed dekadą, w czasie rynkowej premiery albumu wytwórni Mirare. Lepiej późno, niż wcale – cieszę się, że dopiero teraz mogłem usłyszeć i docenić płytowy debiut Adama Lalouma. Jestem pewien, że upływ czasu w żaden sposób nie zmienił wartości owego tytułu. Obiecuję sobie, że to nie koniec spotkań z tym interesującym artystą na blogu. Postaram się zamieścić recenzje nie tylko jego wcześniejszych albumów, zrealizowanych również we współpracy z francuskim wydawcą, ale również najnowszą pozycję w dyskografii pianisty, tym razem w barwach Harmonii Mundi – nagranie dwóch wspaniałych Sonat Franza Schuberta. Dla miłośników muzyki fortepianowej obie propozycje powinny stać się pozycjami obowiązkowymi w ich kolekcjach nagrań.



Paweł Chmielowski

Johannes Brahms
Utwory na fortepian
Wariacje na temat własny op. 21 nr 1, 8 Utworów op. 76, 2 Rapsodie op. 79, 3 Intermezzi op.117
Adam Laloum, fortepian
Mirare MIR 131 w. 2010, n. 2010 CD, 79’48” ●●●●●●

Recenzja była możliwa dzięki inicjatywie własnej autora. Polski dystrybutor Mirare  nie przyczynił się w żaden sposób do promocji wydawnictwa na blogu i ukazania się recenzji na stronie.




Komentarze

Popularne posty