Muzyczna spowiedź kompozytora - Leoš Janáček i jego muzyka fortepianowa.
Oto
kolejne spotkanie z interesującym czeskim pianistą, Janem Bartošem. Uważni czytelnicy bloga być może pamiętają, że miałem już
okazję omawiać na tych stronach jego płytowy debiut z Koncertami
Wolfganga Amadeusza Mozarta (recenzja). Dysk się podobał nie tylko mnie,
dostrzegła go także zagraniczna krytyka, artysta nagrał następnie
album z wybranymi Sonatami
Ludwiga van Beethovena. Początek roku 2019 przyniósł kolejny
tytuł, zrealizowany, podobnie jak poprzednie, we współpracy z
wytwórnią Supraphon. Przedmiotem zainteresowania wykonawcy jest Leoš Janáček, a w
zasadzie jego twórczość fortepianowa.
W
powszechnej świadomości kompozytor funkcjonuje jako autor muzyki
kameralnej, operowej oraz orkiestrowej, podczas gdy jego dzieła
instrumentalne wydają się pozostawać na uboczu zainteresowania
melomanów czy pianistów. Niesłusznie. Oczywiście, grali ją
przede wszyscy rodacy twórcy, tacy jak np. Rudolf Firkušný, Josef
Páleníček, Radoslav Kvapil, czy z młodszego pokolenia Ivo
Kahánek, ale również cudzoziemcy, by wymienić chociażby Alaina
Plainèsa, Håkona, Autsbo Leiva Owe Andsnesa czy Michaiła Rudego.
Widocznie jest w niej coś tak pociągającego i ciekawego, że kusi
coraz to nowe generacje mistrzów klawiatury, mierzących się z jej
wyzwaniami, przede wszystkim natury interpretacyjnej. Do ich grona
dołącza na najnowszej płycie Supraphonu Jan Bartoš.
Okazuje
się być osobą bardzo predestynowaną do wykonywania tego
repertuaru, nie tylko ze względu na to, że wykonuje muzykę rodaka
– on ją po prostu doskonale rozumie i czuje. Praca nad nagranym
materiałem wymagała od artysty również bardzo poważnej pracy nad
studiowaniem partytur i wybraniu wersji jak najbardziej zbliżonej do
intencji kompozytora, co w tym przypadku jest zmorą wykonawców –
istnieją spore rozbieżności między zapisem nutowym rękopisów i
wydanych edycji, dokonanych przez różnych wydawców i wykonawców.
Wersja, którą zaprezentował Jan Bartoš,
opiera się na intensywnym poszukiwaniu prawdy i wierności zamysłom
autora. Jest spójna i przekonująca pod każdym względem.
Mamy
tu do czynienia z prawie wszystkimi utworami na fortepian solo, z
pominięciem opracowań pieśni ludowych i tańców. Pokazują
muzyczne i stylistyczne dojrzewanie i rozwój kompozytora – od
Tematu
z wariacjami
(Wariacje
dla Zdeńki B-dur
op.1), napisanych przez 26-latka, przez Sonatę
es-moll,
autorstwa 50-letniego twórcy, a następnie ważne i piękne cykle
miniatur, czyli Po
zarośniętej ścieżce
oraz W
mgłach,
po ostatnie Wspomnienie,
napisane na trzy miesiące przez śmiercią. W pierwszej pozycji Jan
Bartoš
pokazuje
z sukcesem próbę zmierzenia się młodego Janáčka z formą
wariacji; choć jego op. 1 wydaje się czerpać z dorobku
największych mistrzów romantyzmu, z Schumannem i Chopinem na czele
i nie zapowiada późniejszych, niezwykle oryginalnych pod względem
harmonii, języka i kolorystyki cyklów, brzmi przekonująco i może
się podobać. Pianista logicznie prowadzi narracje przez
poszczególne zmiany tematu, różnicuje odpowiednio tempo oraz
dynamikę, poświęca też uwagę odpowiedniej artykulacji. Nie
zapomina również o podkreśleniu emocji, a te są obecne w bardzo
dużej mierze w Sonacie
es-moll.
Tchnie z niej w jego interpretacji przejmujący smutek i dramatyzm,
co nie dziwi, jeśli zna się tragiczne okoliczności jej powstania –
śmierć młodego robotnika podczas czesko-niemieckich zamieszek 1.X.
1905 roku w Brnie. Janáček – wielki
patriota i bystry obserwator wydarzeń kulturalnych oraz politycznych
był pod wielkim wrażeniem owego nieszczęścia i zawarł w swoim
dziele ból i rozpacz. Szkoda, że ofiarą jego samokrytycyzmu,
zjawiska częstego u wrażliwych kompozytorów (VIII
Symfonia
Sibeliusa), zniszczył najpierw trzecią cześć dzieła, a następnie
wyrzucił rękopis dwóch pierwszych ogniw. Te na szczęście
zachowały się w odpisie pierwszej wykonawczyni, Ludmily Tučkové.
Bartoš
udowadnia, że Sonata
jest dziełem mającym naprawdę wielkiego formatu, mimo iż trwa
zaledwie kilkanaście minut.
To
samo da się też powiedzieć o szeroko zakrojonym cyklu Po
zarośniętej
ścieżce,
którego całą pierwszą serię oraz dwie pozycje drugiej serii, co
do których pianista nie miał żadnych wahań odnośnie
autentyczności, zamieszczono na płycie. Jest muzycznym wyznaniem,
zaklętym w kilkunastu miniaturach, odbiciem przeżyć kompozytora,
świadczących o trudnych momentach w jego życiu – rozpaczy po
śmierci córki, niepowodzeniach związanych z wystawianiem oper –
Jej
pasierbicy
oraz Losu.
Nic
dziwnego, że przemawiają do odbiorcy i wzruszają go. Jan Bartoš
umiejętnie
porusza się po tych najbardziej osobistych, najintymniejszych
pozycjach całej fortepianowej twórczości Janáčka
z
wielkim wyczuciem stylu oraz wrażliwością. Słychać, że rozumie
przejmujące wyznania autora i nadaje im odpowiedni kształt. Nie
jest to jednak cykl w całości smutny – pianista tak różnicuje
poszczególne miniatury, że mamy tu przykłady zarówno bardziej
żywych i weselszych fragmentów, aczkolwiek na plan pierwszy
wybijają się śpiewne, liryczne i melancholijne drobiazgi,
inspirowane niewątpliwie bogactwem morawskiego folkloru.
Pozostaje
wreszcie wspaniały, przepiękny cykl W
mgłach,
którego nazwa idealnie wręcz pasuje do zawartości. Również
tutaj mamy do czynienia z „muzyczną spowiedzią kompozytora”,
ale styl i nastrojowość są zdecydowanie impresjonistyczne. Każda
z czterech części fascynuje brzmieniem i treścią, w czym dużą
zasługę ma Jan Bartoš.
Doskonale
prowadzi narrację pomimo
częstych zmian metrum,
co nie jest łatwe w przypadku miniatur dość kapryśnych rytmicznie
i mających nierzadko rys improwizacji. Urzeka wyczuleniem na barwę,
mamy tu do czynienia z kompozycjami utrzymanymi bez wyjątku w
tonacjach mollowych, operujących przede wszystkim czarnymi
klawiszami, z wieloma znakami przykluczowymi.
Atutami
płyty wytwórni Supraphonu jest również jak zawsze staranna,
bardzo estetyczna edycja albumu (kolorowe zdjęcia w szarych i
niebieskich kolorach, współgrających z melancholijnym i
nastrojowym rysem muzyki Janáčka)
oraz książeczka, w której rozmówcą pianisty jest muzykolog i
edytor Jiří
Zahrádka,
znawca twórczości kompozytora. Jakość dźwięku jest
satysfakcjonująca, samo zaś nagranie zostało zrealizowane w Sali
Bohuslava Martinů
Akademii Sztuk Scenicznych w Pradze.
Uważni
czytelnicy bloga zapewne już wiedzą, że niżej podpisany dużą
uwagę poświęca czeskim wykonawcom i kompozytorom. Prezentowany
album powinien jednak zwrócić uwagę tych słuchaczy,
którzy cenią nie tylko wysokiej klasy pianistykę, ale również
nieco mniej znany, aczkolwiek piękny i wartościowy repertuar. Za
sprawą wybitnej kreacji poznajemy inne oblicze autora Jenůfy.
Leoš Janáček jak twórca muzyki fortepianowej zasługuje na
zainteresowanie również i nas. Warto
zatem posłuchać,
jak go gra Jan Bartoš. Prezentowana płyta jest kolejnym artystycznym sukcesem tego wykonawcy -warto zwracać na niego baczną uwagę.
E-album można kupić na stronie wydawcy.
E-album można kupić na stronie wydawcy.
Paweł
Chmielowski
(plytomaniak.blog@gmail.com)
(plytomaniak.blog@gmail.com)
Leoš
Janáček
Utwory
na fortepian
1.X.1905
„Z ulicy”; Po
zarośniętej ścieżce, seria 1 i 2; W mgłach; Temat z wariacjami;
Wspomnienie
Jan
Bartoš, fortepian
Supraphon
SU 4266-2 •
w. 2019, n. 2019 •
75’36” ●●●●●○
Autor
bloga dziękuje wydawcy, firmie Supraphon, za nadesłanie albumu do
recenzji. Polski dystrybutor wytwórni Supraphon nie przyczynił się
w żaden sposób do ukazania się omówienia powyższego nagrania na
stronie.
Autorův
vřelý dík za pomoc v posouzení této nahrávky patří společnosti
Supraphon a.s z Prahy a zejména panu Lukáši Kadeřábkovi.
Komentarze
Prześlij komentarz