NOSPR i Szymanowski/Lutosławski w barwach wytwórni Accentus (1)



Cieszy każda nowa płyta z muzyką polską wydana przez zagraniczne wytwórnie, które ostatnimi czasy sięgają po nią coraz częściej. Przy tej okazji można na przykład przypomnieć na przykład wydany jesienią roku 2014 w barwach wytwórni Accentus krążek z dwoma dziełami naszych czołowych twórców XX wieku: Koncert na orkiestrę Witolda Lutosławskiego oraz Trzy fragmenty do poezji Jana Kasprowicza Karola Szymanowskiego. Powyższe zabrzmiały w instrumentacji Grzegorza Fitelberga, a wykonane zostały zjawiskowo przez Ewę Podleś z towarzyszeniem Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach pod dyrekcją Alexandra Liebreicha.

Czołowej polskiej formacji wykonawczej można pogratulować szybkości działania. Dopiero po dwóch latach od objęcia funkcji dyrektora artystycznego Alexander Liebreich zaszczycił melomanów krążkiem z muzyką polską, narodu, który opłaca jego kierowniczą funkcję. Lepiej późno niż wcale, by zacytować popularne porzekadło, problem polega niestety na tym, że końcowy rezultat pod względem projektowania programu jest kompromitujący i dla niego, i dla decydentów instytucji oraz mało znanej wytwórni Accentus. Cóż za niebywałym osiągnięciem dla obydwu podmiotów jest nagranie na krążek aż dwóch dzieł, zarejestrowanych do tej pory w dziesiątkach wersji! Krążek otwiera Koncert na orkiestrę, niezwykle efektowny, nadający się idealnie na mocny akcent końcowy, czy to występu na żywo, czy produkcji płytowej, po nim następują trzy Pieśni Szymanowskiego, a potem...cisza, dalszych pozycji już niestety brak, choć miejsca na dysku sporo. Pomieszanie kolejności i naturalnego porządku, zerowa logika i brak wyczucia przy układaniu repertuaru płyty. Czy pan Liebreich i dyrekcja Nospru nie znają innych polskich kompozytorów, poza doskonale znanymi na świecie Lutosławskim i Szymanowskim, którzy by byli godni włączenia ich dzieł na przygotowywany krążek? Za żenujący należy uznać fakt, że czas trwania płyty wynosi zaledwie 47 minut, pozostawiając ponad pół godziny pustki. Widocznie dyrekcja orkiestry i dyrygent nie widzą w tym nic złego – gratulujemy zatem odwagi artystycznej, szerokich horyzontów i znajomości repertuaru. Zatrzymajmy się na chwilę przy ostatnim punkcie. Alexander Liebreich w Katowicach zajmuje się za pieniądze podatników z kraju nad Wisłą przede wszystkim wykonywaniem dzieł swoich rodaków: autorów niemieckich, a oprócz tego austriackich, czy skandynawskich. Nowością był program w całości rosyjski, zaplanowany jakiś czas temu na festiwal Wratislavia Cantans, ale w sumie to też nic nie dziwi, gdy weźmie się pod uwagę, z jaką pasja polscy muzycy grają twórczość rosyjskich autorów. Decydentom to nie przeszkadza, nie widzą powodów, by stosować się do dewizy „płacę i wymagam”, fundując cudzoziemcom możliwość radosnego propagowania kompozytorów zagranicznych wg ich swobodnego uznania. Jeśli już „światowej sławy” niemiecki kapelmistrz sięgnie od wielkiego dzwonu po coś napisanego przez naszych rodaków, efekt jest piorunujący, by przywołać program poranka uświetniającego Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Jak głosi informacja internetowa, zabrzmiała wtedy pierwsza część poematu Hungaria 1956 Artura Malawskiego. Nie mogę wyjść z podziwu nad nowatorskim trendem wykonywania jednego ogniwa większej całości zawartej w ramach gatunku poematu symfonicznego! Czy Leibreich czyni podobnie w swojej ojczyźnie np. z Życiem bohatera Richarda Straussa?

Biorąc pod uwagę powyższe należałoby zwrócić uwagę, że program krążka, choć zaprojektowany fatalnie, jest zrealizowany wyśmienicie, zarówno pod kątem poziomu gry orkiestry, doskonałej jakości technicznej nagrania, a przede wszystkim wybitnej kreacji zaproszonej solistki. O jej roli w przedsięwzięciu nie napisano ani jednego słowa w książeczce, nie zaszczycono również żadnym zdjęciem. Każda instytucja angażująca do współpracy Ewę Podleś powinna ów fakt traktować jako nadzwyczajne wydarzenie artystyczne oraz zaszczyt. Tutaj, poza standardowym biogramem maestry, nie ma ani jednego zdjęcia, ani informacji o roli, jaką odegrała podczas nagrania – skandal! Trzeba jasno powiedzieć, kto jest kim w świecie muzycznym, jaką renomą cieszy się nasza kontralcistka, a jakie „światowej sławy” osiągnięcia ma na swym koncie Alexander Liebreich, wygłaszający w booklecie niewiele mówiące opinie na temat Polski, Polaków czy muzyki Witolda Lutosławskiego. Zresztą dość nisko oceniam merytoryczną i informacyjną zawartość książeczki płyty, traktującej w znacznej mierze o informacjach na temat Katowic i Śląska czy szczegółów z życia dyrygenta. Nagrane dzieła opisano dość zdawkowo.

Dla mnie niekwestionowaną bohaterką nagrania jest Ewa Podleś, tworząca z Trzech fragmentów do poezji Jana Kasprowicza majstersztyk wokalny i artystyczny. Rzadko się zdarza, by możliwości interpretacyjne śpiewaczki pasowały tak idealnie do charakteru wykonywanej muzyki, pełnej ciemnych barw, ogromu emocji i intensywności wyrazu. Słyszymy tu dzieło fascynujące, podane z wielką kulturą wykonawczą i w kreacji Ewy Podleś porywające nawet tych, którzy z twórczością Karola Szymanowskiego niewiele mają wspólnego. Zadać sobie można pytanie, dlaczego z tak wyjątkową artystką i jej fenomenem wokalnym obcujemy tak rzadko na płytach, dlaczego maestra nie jest zapraszana częściej przez podmioty fonograficzne realizujące nagrania w naszym kraju, sięgające z rzadka po polski repertuar? Jak dowodzi znakomita kreacja Pieśni Szymanowskiego, jej udział byłby sensacją i ozdobą każdego płytowego przedsięwzięcia!

Również Koncert na orkiestrę Witolda Lutosławskiego zaprezentowany został przez Nospr i Liebreicha wyśmienicie, w czym pomogła bardzo dobra akustyka Sali Koncertowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wielką zaletą ich interpretacji jest analityczny sposób pracy nad partyturą przewidującą potężną obsadę, zwrócenie uwagi na wielość szczegółów dotychczas nienależycie uchwyconych, jak np. wyraźnie słyszalne przednutki w partii fortepianu przed pierwszym z rytmicznych, posępnych akordów towarzyszących głównemu tematowi na początku Intrady. Takiemu podejściu przysłużyły się również umiarkowane tempa, które nadają wykonaniu rys monumentalizmu. O ile większość nagrań Koncertu akcentuje rytmikę oraz stronę wyrazową utworu i nie zapomina o ludowych inspiracjach obecnych zwłaszcza w finale, niniejsze pokazuje ogrom detali instrumentacyjnych oraz wspaniałą architekturę formalną. Słucha się tej kreacji z wielkim zainteresowaniem oraz przyjemnością. W ostatnich latach nie brakowało świetnych nagrań Koncertu, by przypomnieć te powstałe pod batutami takich mistrzów batuty, jak Jukka-Pekka Saraste (LPO), Edward Gardner (Chandos) czy Stanisław Skrowaczewski (CD Accord). Najnowsze, katowickie, wpisuje się w ciąg wybitnych i wartościowych fonograficznych rejestracji utworu.

Szkoda tylko, że Narodowej Orkiestrze Polskiego Radia w Katowicach pod batutą swojego szefa, Alexandra Liebreicha, starczyło sił jedynie na dwa dzieła, trwające niecałych 47 minut. Można płytę wytwórni Accentus uznać za znakomitą pod względem wykonania i realizacji technicznej, można ją też niestety opisać jako kolejną zmarnowaną szansę na bardziej sensowną promocję polskiej muzyki. Twórczość Szymanowskiego i Lutosławskiego zagościła już na świecie, reklamowania już nie potrzebuje. Żałować należy, iż podobnego zaszczytu nie dostąpi cała rzesza wartościowych i atrakcyjnych kompozycji innych polskich twórców, dla których i na koncertach w Katowicach, i na płytach znowu zabrakło miejsca.

Paweł Chmielowski 
(plytomaniak.blog@gmail.com)

Witold Lutosławski – Koncert na orkiestrę • Karol Szymanowski – Trzy fragmenty do poezji Jana Kasprowicza op. 5
Ewa Podleś, kontralt • NOSPR • Alexander Liebreich, dyrygent
Accentus ACC 30332 • w. 2014, n. 2014 • 46’56”
 ●○○○○○ (koncepcja) ●●●●●○ (wykonanie/dźwięk)



Komentarze

Popularne posty