Przegląd nagrań Orkiestry Concertgebouw (13) - Bruckner (1).
Dobiega końca Rok Antona Brucknera, trzeba zatem nadrobić zaległości i napisać o kilku interesujących nagraniach z jego muzyką, które wypadałoby przy tak zobowiązującej okazji albo dopiero przedstawić, albo przypomnieć. Wśród płyt regularnie omawianych przez Płytomaniaka dominowały wykonania zespołów niemieckich i, co oczywiste, austriackich, ale nie mogłem oprzeć się pokusie, by nie zwrócić uwagi na inny niezwykle ważny muzyczny ośrodek, w którym wielka symfonika ma od ponad stulecia należne sobie miejsce. Orkiestra Concertgebouw z Amsterdamu, ciesząca się opinią jednej z najlepszych na świecie, od dawna umieszcza w programach swoich koncertów wielkie dzieła Gustawa Mahlera i tegorocznego jubilata za sprawą swoich wybitnych szefów, by wspomnieć historycznie już zasłużonych w tej dziedzinie mistrzów batuty: Willema Mengelberga czy Eduarda van Beinuma, po bliższych nam czasowo niewątpliwe autorytety: Eugena Jochuma i Bernarda Haitinka. Również niedawni naczelni dyrygenci zespołu, którzy z reguły piastują swoje pozycje po kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, kultywują owe tradycje, co przekłada się na bogatą dyskografię Symfonii obu kompozytorów, po które ochoczo sięgał zarówno Riccardo Chailly, jak i Mariss Jansons. Ten ostatni rozdzielał swoimi kreacjami publiczność w Amsterdamie i Monachium, w którym równolegle piastował funkcję szefa Orkiestry Symfonicznej Radia Bawarskiego aż do śmierci w roku 2019.
W najbliższym czasie przyjrzę się kolejnym nagraniom Orkiestry Concertgebouw i łotewskiego maestra, rozpocznę zaś omówieniem płyty zawierającej tylko jedyną pozycję – IX Symfonię d-moll Antona Brucknera. W ostatnich latach działalności Marissa Jansonsa twórczość tego kompozytora nabierała coraz większego znaczenia i choć niektórzy komentatorzy przypisywali artyście specjalizację w innym repertuarze, nie można przeoczyć faktu, że i w stolicy Holandii, i w głównym mieście Bawarii z tamtejszymi formacjami wybitny dyrygent mógł realizować swoje zainteresowanie twórczością tegorocznego jubilata. Z różnym skutkiem, o czym donosiła krytyka i o czym mogłem się przekonać się już kilka razy samemu, również pisząc o tym na blogu. Nie mam niestety do dyspozycji wszystkich nagrań Marissa Jansonsa z Symfoniami Bricknera, zwłaszcza tymi wydawanymi w komplecie przez BR Klassik, lecz mogę przypuszczać, że ich ocena nie zawsze by była jednoznacznie negatywna lub pozytywna. Tak jest w przypadku dysku, który pozwoliłem sobie omówić właśnie teraz.
Przynosi on jak zawsze „żywą” rejestrację koncertów z marca 2014 roku. Wykonana podczas nich Dziewiąta z pewnością spolaryzuje odbiorców, którzy będą mieć okazję zapoznać się z prezentowanym wydawnictwem. Powodem nie będzie doskonała gra orkiestry, co oczywiście nie dziwi, bo za każdym razem jestem pod wrażeniem dyspozycji formacji i zawsze czekam w przypadku wielkiej symfoniki na udział jej wspaniałej sekcji blachy, a ta w dziełach Brucknera spore pole do popisu, co zresztą słychać i tutaj. Przyczyną nie jest także realizacja techniczna, bowiem produkty RCO Live są dopracowane pod tym względem i jak na razie nie spotkałem się z jakimś słabym albumem, który by mi dawał szczególne powody do narzekania. W przypadku niniejszego wydawnictwa dźwięk jest ładny, pełny, z ogromem skali dynamiki i właściwie zbalansowanymi sekchami orkiestry. Jego szczególe walory docenią z pewnością posiadacze sprzętu do odtwarzania dysków SACD, ale i „zwykły” hybrydowy krążek w żaden sposób nie odstaje jakością, dając całkiem sporą satysfakcję pod tym względem.
Niestety, jedynym elementem, który nie wszystkim przypadnie do gustu, jest podejście Marissa Jansonsa do partytury, którą chyba nie darzy zbyt wielkim uczuciem, a szkoda. Cóż innego mogłoby tłumaczyć tak szybkie tempo, jakie zaaplikował w ostatniej części utworu, a gdzie jak gdzie, ale tam pośpiechu nie powinno być wcale! O ile dynamiczna i pełna ekspresji interpretacja dwóch pierwszych ogniw niespecjalnie mi przeszkadza, a porywające Scherzo nawet bardzo mi się podoba, bo szybki, ale nieprzesadny puls wspaniale podkreślał grozę i jednostajność głównego tematu, zaś w środku ogniwa zwolnienia pięknie wprowadzały piękny kontrast, oddany pełną wyrazu grą instrumentów smyczkowych czy dętych, o tyle ostatni ukończony ustęp Symfonii nie jest w moim przekonaniu udany, a przynajmniej nie w pełni. Kompozytor już na samym wstępie określa jego charakter: Adagio. Langsam feirelich (nm. „wolno, uroczyście”), ale w niniejszym nagraniu są to miłe złego początki! Rozpoczęcie i kulminacja pierwszego tematu, a następnie ważny chorał instrumentów blaszanych są odegrane z wyczuciem, lecz to, co następuje później, grupa drugiego tematu, jest już podana w niepotrzebnym i niepasującym do charakteru całości pośpiechu, na czym traci zawartość czysto muzyczna, a przede wszystkim emocjonalna. Mamy przecież do czynienia z jednym z najwspanialszych tworów geniuszu Brucknera, pełnym głębi, powagi i rozmachu, a samo to już wymagałoby swoistego szacunku do idei autora. Tutaj zaś wydaje się, że dyrygent jest zniecierpliwiony i pragnie niektóre fragmenty, zwłaszcza te przetwarzające zasadnicze myśli dzieła, przedstawione wcześniej w ramach ich ekspozycji, dograć jak najszybciej do końca, nie poświęcając im należytej atencji, co nie zmienia faktu, że pod względem technicznym i warsztatowym wszystko jest zaprezentowane na bardzo wysokim poziomie. Ogólny czas trwania, który nie przekracza 55 minut, nie wieszczy niczego dobrego, ale całkiem sporo jest innych kreacji, które orbitują wokół tego wymiaru. Na szczęście, ale to jest dość słaba pociecha, Mariss Jansons nie bije rekordu szybkości, zarówno całej Dziewiątej, jak i trzeciej części, choć 20'44” nie wystawiają mu tutaj najlepszego świadectwa rozumienia zawartości owej muzyki. Niechlubne miejsca pośpiechu zajmują kapelmistrzowie starej daty, których podejście jest jest wręcz szokujące. Bruno Walter w jednym z nagrań (1953 r.) rozprawił się z IX Symfonią w równe 50 minut, przy czym zrehabilitował się w swojej najsłynniejszej, późniejszej o pięć lat kreacji płytowej z Columbia Symphony Orchestra, będącej już genialnym osiągnięciem artysty i wykazującej inne, bardziej wyrafinowane rozumienie materii i ducha utworu. Zupełną kompromitacją jest przedstawiciel współczesnej generacji kapelmistrzów, którego kariera i kontrakt płytowy z wytwórnię Coviello Classics mnie bardzo dziwią, niejaki Marcus Bosch, który na albumie tejże firmy z roku 2007 pobił „rekord” Bruno Waltera czy Volkmara Andrae (1953 r. - 50'30”), mieszcząc się w trzech z czterech części Dziewiątej w 49 minut, zaś Adagio umieścił w niespełna 19 minutach trwania.
Do takich ekscesów w Amsterdamie na szczęście nie doszło, ale szybkość i swoista nienaturalność cechująca trzecią część, pozbawiły mnie w dużej mierze prawdziwej przyjemności słuchania, a to w przypadku muzyki Antona Brucknera, a tej Symfonii w szczególności, jest błędem niewybaczalnym. Nie wiem, czym się kierował Mariss Jansons, prowadząc swoja orkiestrę, która w tak narzuconym tempie i tak zaprezentowała się z najlepszej strony, ale orientacyjne porównanie z powstałym w tym samym czasie nagraniem BR Klassik wykazało, że skróceniu, aż o prawie minutę, uległa w Amsterdamie, dodatkowo potężna część pierwsza, w której wahania tempa między dobrymi a takimi „średnimi”, mówiąc potocznie, są niekiedy również słyszalne. To wszystko sprawia, że nie mogę raczej zaliczyć IX Symfonii Antona Brucknera do szczególnie popisowych utworów w bogatym repertuarze łotewskiego dyrygenta.
Nagranie RCO Live jest mimo powyższych zastrzeżeń cennym dźwiękowym dokumentem, utrwalającym na nośniku w najlepszej możliwej postaci technicznej zapis jednego z wielu koncertów holenderskiej formacji jej ówczesnego naczelnego szefa. Inna sprawa, że kontrowersyjne posunięcia Marissa Jansonsa w zakresie temp czy ogólnie interpretacji, nie przypadną każdemu do gustu. Zapaleni wielbiciele Orkiestry Concertgebouw z pewnością zainteresują się niniejszym wydawnictwem, które poszerzy bogatą dyskografię Dziewiątej w jej dorobku. Z nowszych propozycji polecam omawianą przeze mnie płytę, która spodobała mi się znacznie bardziej, zaś poszukujący klasycznych fonogramów starszych mistrzów batuty, nie będą mieć problemów ze znalezieniem płyt Bernarda Haitinka czy Eduarda van Beinuma – przypomnianych zresztą w ostatnich latach w wielopłytowych boksach poświęconym tym artystom.
Płytomaniak
Anton Bruckner
Symfonia nr 9 d-moll
Royal Concertgebouw Orchestra • Mariss Jansons, dyrygent
RCO 16001 • w. 2016, n. 2014 • SACD, 54'44” ●●●○○○
Nagranie w postaci fizycznego dysku SACD zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, Orkiestrę Concertgebouw z Amterdamu. Ani polski, ani światowy dystrybutor wytwórni RCO Live nie przyczynił się w żaden sposób do uzyskania materiału do recenzji czy opublikowania tejże na stronie.
Komentarze
Prześlij komentarz