Prawdziwe muzyczne piękno klasycznej kameralistyki - gra Martinů Quartet.

 


Początek października upływa u Płytomaniaka pod znakiem szczególnie ulubionej o tej porze kameralistyki, o czym miałem już przyjemność pisać i co będzie tematem moich recenzji częściej niż zazwyczaj. Nie oznacza to jednak, że nie słucham innych gatunków, ale właśnie ten pierwszy rodzaj towarzyszy mi obecnie najczęściej. Wśród kompozytorów zdecydowanie wysuwają się, przynajmniej w tym tygodniu, dwaj ukochani mistrzowie: Wolfgang Amadeusz Mozart oraz Ludwik van Beethoven i w związku z tym postanowiłem, że co najmniej dwie lub trzy recenzje w najbliższych tygodniach będą poświęcone ich bogatej i wspaniałej twórczości, zarówno orkiestrowej, instrumentalnej, jak i wokalnej z repertuarowymi niespodziankami – ale o tym dopiero później.

Pierwsze omówienie będzie dotyczyło wspomnianej już kameralistyki, bo tę obecnie preferuję podczas słuchania. Nagranie, które mam przyjemność przedstawić, nie jest nowe, ukazało się przed dekadą, nie pochodzi też o szczególnie znanego, przynajmniej u nas, wydawcy. Nie zmienia to jednak faktu, że wyróżnia się doskonałym poziomem artystycznym, gwarantowanym przez doświadczenie i kompetencje wykonawców, dobrym, pełnym dźwiękiem, satysfakcjonującym sposobem wydania i i treściwym komentarzem w trzech językach – jest produktem profesjonalnym i wartościowym pod każdym względem. Lubianym przede mnie dodatkowo z tego względu, że stanowi rezultat pracy czeskich muzyków i mającej siedzibę w Pradze wytwórni ArcoDiva.

Oto płyta z arcydziełami klasycznej kameralistyki – Kwintetem klarnetowym A-dur Wolfganga Amadeusza Mozarta i X Kwartetem smyczkowym Es-dur Ludwika van Beethovena. Nie jest to częste zestawienie na jednym krążku, ale nie mam nic przeciwko niemu, tym bardziej, że mamy do czynienia z naprawdę wybitną kreacją Kwartetu Martinů, skupiającego mistrzów w swoim fachu oraz zaproszonego gościa. Mimo że wspomniane kompozycje dzieli okres dwudziestu lat, to łączy je doskonała konstrukcja formalna, siła wyrazu, szlachetność i powaga, piękna melodyka, co sprawia, że oba nagrane utwory zawsze trafiają do emocji odbiorcy. Mogę to potwierdzić na własnym przykładzie – ich wielokrotne słuchanie na przestrzeni ostatnich dni dostarczyło mi ogromu wzruszeń i pozytywnych przeżyć. Jakże inaczej mogło by być w przypadku natchnionego i niezwykle pięknego Kwintetu A-dur Mozarta? Utrzymany w tej samej tonacji, co niezapomniany Koncert KV 622, został napisany dla Antona Stadlera i uważany jest na czołowe osiągnięcie w swoim gatunku (nie zapominajmy jednak o podobnym dziele Johannesa Brahmsa, również pochodzącego z ostatniego okresu twórczości kompozytora). Nic dziwnego, wspaniałe połączenie klarnetu ze smyczkowym kwartetem, zachwyca po dziś dzień brzmieniem, melodyką, emocjonalnym klimatem.. Narracja toczy się nieśpiesznie, słychać w dziele rys melancholii, szlachetności, powagi, zaś współpraca Kwartetu Martinů i solisty jest wzorowa. Zaproszony gość, klarnecista Ladislav Růžička gra z wielką kulturą i artyzmem, jego instrument cechuje się pięknym i wyrównanym brzmieniem, idealnie wtapiając się w dźwiękowe otoczenie dwojga skrzypiec, altówki i wiolonczeli. Od początku do końca trwania każdej z czterech części miałem poczucie obcowania z wykonaniem skupionym, zaangażowanym i oddającym strukturę i treść utworu w sposób bardzo przekonujący. Ani śladu nudy czy konieczności przeczekania pół godziny – za to sporo wzruszeń i kontaktu z prawdziwym muzycznym pięknem muzyki Wolfganga Amadeusza Mozarta.

X Kwartet smyczkowy Es -dur op. 74 Ludwika van Beethovena sprawił mi równie wielką satysfakcję. Jakiż to jest wspaniały utwór! Kończy bardzo aktywną i obfitującą w arcydzieła najbardziej produktywną fazę twórczości kompozytora i podobnie, jak następne dzieło tego gatunku z op. 95, nie jest częścią większego cyklu, takiego jak op. 18 czy 59 lub następujących po sobie kwartetów z ostatnich lat życia ( opp. 127 i 130-135) . Jeśli przeczytamy komentarz w książeczce, z pewnością zainteresuje nas fakt, że w momencie pisania Harfowego Beethoven bardzo cierpiał z powodu słabnącego słuchu i wszechobecnego hałasu wojskowej zawieruchy podczas oblężenia Wiednia. Wyobrażenie sobie zakrywającego swoje uszy kompozytora jest dla mnie obrazem wstrząsającym i za każdym razem podczas słuchania nie tylko tego utworu, ale np. ostatnich kwartetów, np. op. 132 z Dziękczynną modlitwą uzdrowionego udziela mi się bardzo silne wzruszenie. Mimo dramatycznych okoliczności powstania, Kwartet Es-dur nie jest tragiczny ani pesymistyczny, mimo że nie brak w nim powagi i refleksji, zwłaszcza w spokojnej, wzruszającej wolnej części (Adagio ma non troppo). Cechuje się ciepłem, szlachetnością, rysem bohaterstwa (tonacja, sąsiedztwo z op. 73 – V Koncertem fortepianowym), rewelacyjnym wykorzystaniem możliwości instrumentów, piękną melodyką i doskonale zaprojektowaną formą. Porywa, wzrusza, wywołuje zachwyt – jest to dzieło genialne, pełne fenomenalnych pomysłów instrumentacyjnych, artykulacyjnych (pizzicato w pierwszej części, od których wzięła się nazwa dzieła), intryguje dążeniem do symfonizacji faktury i brzmienia, wyrazistą rytmi i ostrymi akcentami (trzecie ogniwo, Presto, z charakterystycznym motywem czterech nut, przypominającym strukturę znaku rozpoznawczego głównego tematu V Symfonii). Stanowi przy tym wyzwanie dla grających, zarówno techniczne, jak i interpretacyjne. Na szczęście, czescy muzycy poradzili sobie z nim wyśmienicie. Ich interpretacja spodobała mi się za sprawą dobrze dobranych temp, przyjemnego i bardzo zróżnicowanego brzmienia z bogatą artykulacją, pięknie prowadzoną frazą, wyczuciem kluczowych momentów narracji. Słychać u nich doskonałe opanowanie materii, ogromne artystyczne doświadczenie, znajomość repertuaru, co nie dziwi w przypadku jednego z najbardziej renomowanych zespołów kameralnych działających w Czechach, założonego w roku 1976. Nie ulega wątpliwości, że Kwartet Es-dur rozumieją i lubią, a to przekłada się na żywe, wciągające odbiorcę i dostarczające mu mnóstwo przeżyć najwyższej próby wykonanie. Za każdym razem podobało mi się – sądzę, że będę często wracać do omawianego nagrania.

Trudno mi opisać całe spektrum wrażeń i emocji, jakich doznałem podczas słuchania obu kompozycji, czasami język jest zbyt ograniczony, zwłaszcza w przypadku prawdziwych arcydzieł stworzonych przez największych mistrzów. Lepiej się zdać na samą muzykę, wyrażającej przecież znacznie więcej i głębiej, niż słowa. Ci odbiorcy, którzy będą mieć okazję zapoznania się z prezentowanym nagraniem i poszukujący naprawdę wartościowych rejestracji kameralistyki w najlepszym wydaniu, nie powinni być rozczarowani kreacją Kwartetu Martinů. Obiecuję, że do jego dokonań jeszcze wrócę, lecz następnym razem przedstawię album tej samej wytwórni poświęcony twórczości Antonína Dvořáka. Szykuje się zatem kolejna muzyczna uczta prosto z Czech. Pyszna.


Płytomaniak


Wolfgang Amadeusz Mozart – Kwintet A-dur na klarnet i smyczki KV 581 Ludwig van Beethoven – Kwartet smyczkowy nr 10 Es-dur op. 74

Ladislav Růžička, klarnet Martinů Quartet (Lubomír Havlák, skrzypce; Libor Kaňka, skrzypce; Zbyněek Paďourek, altówka; Jitka Vlašánková, wiolonczela)

ArcoDiva UP 01500-2 131 w. 2012, n. 2012 CD, 62’04” ●●●●●○


Nagranie w postaci fizycznego CD zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, wytwórnię ArcoDiva. Jej polski dystrybutor nie przyczynił się w żaden sposób do uzyskania materiału do recenzji.


Komentarze

Popularne posty