Muzyka pełna życia - Borys Giltburg gra Beethovena (1).

 


Drugie, nieco spóźnione spotkanie Płytomaniaka z Borysem Giltburgiem, ale tym razem nie w romantycznym i rosyjskim repertuarze, w którym się pianista czuje „jak w domu”, lecz w muzyce klasycyzmu w najpiękniejszym wydaniu – Koncertach fortepianowych Ludwika van Beethovena. Niestety, nie zdążyłem tego nagrania omówić w ramach małego cyklu tekstów na stronie, poświęconego wybranym wydawnictwom z twórczością Mistrza w jubileuszowym roku 250. urodzin, lecz co się odwlecze, to nie uciecze i nadal będę prezentować szczególnie interesujące fonogramy, a tych będzie, co zapowiadam niniejszym, sporo – pojawią się na przykład recenzje kompletów Symfonii. Teraz jednak głównym bohaterem mojego zainteresowania jest ponownie rosyjsko-izraeelski pianista, współpracujący od kilku lat z wytwórnią Naxos i pracujący obecnie nad pełnym cyklem Sonat fortepianowych, z którego ukazały się jak dotąd sześć woluminów (można je znaleźć na YouTube), nie mówiąc jeszcze o jednej zrealizowanej kilka lat temu płycie z wybranymi dziełami tego gatunku (m.in. Patetyczną i Waldsteinowską). Obiecuję sobie i odwiedzającym bloga skierować uwagę i na te przedsięwzięcia, ale na razie skupmy się na krążku będącym niewątpliwym sukcesem artysty, wydanym w roku 2019.

Pianista znalazł się w doborowym towarzystwie Królewskiej Orkiestry Filharmonicznej z Liverpoolu, prowadzonej przez swojego szefa, rodaka Giltburga, Wasyla Petrenkę, którego chyba nie ma potrzeby specjalnie przedstawiać, tym bardziej, że sporo nagrywa, o czym donoszę już od jakiegoś czasu w postaci płyt z symfoniką S. Rachmaninowa, P. Czajkowskiego czy R. Straussa (dyrygentowi zamierzam poświęcić też sporo uwagi przy innych projektach w barwach wytwórni Naxos, Avie czy Lawo). Można przy tej okazji ponownie się zastanowić, czy aby na pewno jest sens nagrywać kolejne wersje Koncertów fortepianowych, skoro tyle innych produkcji jest dostępnych na rynku w najprzeróżniejszych wykonaniach, również katalog samej wytwórni Naxos ma ich trochę. Sądzę, że odpowiedź na tak postawione pytanie w przypadki bohaterów niniejszego projektu jest jak najbardziej twierdząca, a co więcej, po wysłuchaniu całości chciałoby się mieć nadzieję na jej kontynuację.

Na płycie znalazły się trzy z czterech najwcześniejszych dzieł na fortepian i orkiestrę, pochodzące z trzeciej dekady życia kompozytora i mające zresztą dość długą historię powstania aż do ostatecznych rewizji. Jako pierwszy powstał zatem II Koncert B-dur op. 19, którego początki datują się już na rok 1790, zaś końcowa, czwarta wersja została ukończona osiem lat później. Z roku 1793 pochodzi nieopusowane Rondo B-dur WoO 6, przewidziane pierwotnie jako jego finałowa część; zostało opublikowane dopiero po śmierci Beethovena i to w opracowaniu Carla Czernego, wzbogacającego przede wszystkim partię solową, co zresztą ewidentnie słuchać w nagraniu w bardzo dobrym wykonaniu Giltburga oraz szkockich filharmoników pod energiczną batutą Petrenki. Całość programu uzupełnia I Koncert C-dur op. 15, nad którym kompozytor pracował w latach 1795-1800, podobnie jak jego poprzednik wydano go w rok później, choć oficjalna numeracja nie odzwierciedla rzeczywistej kolejności powstawania. Warto przy tej okazji dodać, że lista wczesnych dzieł Ludwika van Beethovena na fortepian z orkiestrą obejmuje również młodzieńczy Koncert Es-dur, ukończony przez zaledwie czternastolatka (WoO 4) – nie ma go jednak na omawianym albumie.

Poprzednio bardzo przypadły mi do gustu interpretacje Koncertów Inona Bartanana (przedstawię również drugą część jego projektu), ale wersja Borysa Giltburga sprawiła mi także naprawdę sporo radości i satysfakcji. Nie ulega wątpliwości żywy stosunek emocjonalny wykonawcy do twórczości wiedeńskiego klasyka, bo jak sam Rosjanin przyznaje, „bez Jego muzyki nie mógłby żyć”. Słychać to w prezentowanym nagraniu od pierwszej do ostatniej nuty – muzyka Beethovena po prostu porywa: zachwyca zarówno liryzmem, jak i pasją oraz wirtuozerią, oszałamia z jednej strony doskonałością architektury i przejrzystością formy, ale również głębią wyrazu i szczerością emocji z drugiej, a to wszystko układa się w jedną, wspaniale brzmiącą w końcowym efekcie całość. Podziwiam zaangażowanie pianisty, który nie tylko fenomenalnie wykonuje partię solową, grając pewnie, swobodnie, bezbłędnie pod względem technicznym, ale też traktuje przedsięwzięcie w szerszym wymiarze: napisał dość szczegółowy komentarz w książeczce, a nawet jest autorem sympatycznego zdjęcia do okładki, na którym uśmiecha się szeroko od ucha do ucha w towarzystwie równie zadowolonego dyrygenta. Obaj panowie mają powód do radości, jako że ich wspólna kreacja naprawdę zachwyca. Pojawiły się entuzjastyczne głosy krytyki o „idealnej wersji” Koncertów, nie brakowało też wysokich ocen, do których przychyla się zresztą z pełną świadomością niżej podpisany. Już sam początek Pierwszego rozbudza oczekiwania, spełnione podczas słuchania całego dzieła: tchnie z niego wyjątkowa radość, szczerość, zaangażowanie wykonawców, a także imponująca energia i blask bijący zarówno od fortepianu, jak i orkiestry. Zachwycają dialogi solisty i instrumentalistów, zwłaszcza w pierwszej, szeroko zakrojonej części, w której uwagę przykuwa podobnie jak w przypadku ww. Inona Bartanana solowa kadencja – tutaj jednak Borys Giltburg zdecydował się na prezentację krótszej wersji, nie tak rozbudowanej jak na albumie Pentatone, ale równie przekonującej. Podkreślam fakt doskonałej współpracy pianisty, orkiestry i dyrygenta, ale to nie dziwi zważywszy na renomę wszystkich uczestniczących w nagraniu artystów, mających duże doświadczenie estradowe oraz nagraniowe – ich wizja jest spójna i naprawdę może się podobać. Oczywiście, sama efektowność muzyki szybkiej i dynamicznej, pełnej temperamentu, a w finale naprawdę żywiołowej i wręcz roztańczonej, nie wyczerpuje niewątpliwych zalet kreacji: część wolna, natchnione, liryczne Largo daje cudowne momenty wytchnienia i delektowania się interpretacją pełną głębi i intymności.

Również bardzo przeze mnie lubiany Koncert B-dur znalazł w osobach Giltburga, Petrenki i szkockich filharmoników chyba naprawdę idealnych interpretatorów. Napisany na niewielką obsadę orkiestry (brak w nim efektownych trąbek i kotłów) zachwyca klasyczną stylistyką i niezwykłym pięknem, szczególnie wyraźnie słyszalnym w absolutnie przepięknym, natchnionym, pełnym cudownej prostoty Adagio. Nie ma w nagraniu masywnego brzmienia ani fortepianu, ani orkiestry, wręcz przeciwnie, wykonawcy dostosowują środki muzycznego wyrazu oraz interpretacji do formy i treści dzieła, grając z elegancją, kulturą, dowcipem i smakiem. Przejrzystość faktury z uwzględnieniem potencjału instrumentów niedużego składu, ładny dźwięk, wyraźny pierwiastek rytmiczny i witalność kreacji (finałowe rondo) wywierają jak najlepsze wrażenie. Słucha się ich wersji z prawdziwą przyjemnością, dzięki czemu Drugi może poniekąd wyjść z cienia bardziej rozbudowanych i wyrazistszych pod względem wyrazu późniejszych Koncertów. Warto przy tej okazji zapoznać się z mało znanym Rondem B-dur, które co prawda słyszymy w opracowaniu Carla Czernego, a więc w niezupełnie pełnej autorskiej wersji, ale i tak satysfakcjonującym również z czysto pianistycznego punktu widzenia – niewątpliwie atrakcyjnego dla koneserów muzyki fortepianowej i poszukiwaczy repertuarowych nowości. Jest to bardzo udane koncepcyjnie i artystycznie zwieńczenie albumu, wyróżniające przedsięwzięcie spośród innych nagrań I i II Koncertu.

Wracając do wyrażonych wcześniej wątpliwości, czy na rynku w trudnej sytuacji branży fonograficznej znajdzie się jeszcze miejsce dla kolejnego nagrania, odpowiadam z najgłębszym przekonaniem i bez cienia wątpliwości: tak. Zdecydowanie warto zaufać Borysowi Giltburgowi, Królewskiej Orkiestrze Filharmonicznej z Liverpoolu i Wasylowi Petrence. Mimo że sięgają po doskonale znany z dziesiątek czy nawet setek konkurencyjnych wersji repertuar, to radość gry, zaangażowanie wykonawców i autentyzm przekazu sprawiają, że całość wywiera doskonałe wrażenie i jawi się jako świeża, spójna i naprawdę przekonująca alternatywa. Wytwórnia Naxos może mieć kolejne powody do dumy.


Paweł Chmielowski


Ludwig van Beethoven

Koncerty fortepianowe: nr 1 C-dur op. 15, nr 2 B-dur op. 19; Rondo WoO 6

Borys Giltburg, fortepian Royal Liverpool Philharmonic Orchestra Wasyl Petrenko, dyrygent

Naxos 8.574151 w. 2019, n. 2019 (CD), 73’51” ●●●●●○


Autor dziękuje pani Blance Llamas z Naxos of America za udostępnienie nagrania w formie elektronicznej.

Płytomaniak.blogspot would like to thank Ms. Blanca Llamas from Naxos of America for the possibility of downloading the album as digital files and making this review possible.

Komentarze

Popularne posty