Jonathan Nott w Bambergu (3) - Symfonie Mahlera (3).
Wakacyjny przegląd
nagrań Płytomaniaka z wielką symfoniką nie dobiega końca wraz z nadejściem
jesieni, wyjątkowo przyjemnej i słonecznej na swym początku. Może właśnie dlatego
sięgam teraz po muzykę Gustawa Mahlera i jego – wydawałoby się – najbardziej optymistyczną,
pogodną i „ciepłą” muzykę. Istotnie, IV
Symfonia G-dur powstała podczas letnich miesięcy lat 1899 i 1900, kiedy
autor, szefujący Operze Wiedeńskiej, miał czas na pracę twórczą jedynie podczas
wakacji. Sporo tego uroku i pogody zostało utrwalone w partyturze, do której
pasuje wersy z finałowej pieśni śpiewanej przez sopran: „Na całej ziemi muzyka
żadna/nie jest tak jak nasza ładna”. Piękno i plastyczność melodyki,
ograniczenie obsady instrumentalnej, przystępność języka i „przyjazne” dla
odbiorcy rozmiary dzieła tłumaczą niewątpliwą popularność dzieła, znanego
doskonale z licznych wykonań koncertowych oraz bogatej dyskografii.
Wśród niej bez wątpienia
na uwagę zasługuje imponujący cykl wszystkich ukończonych Symfonii Mahlera, zrealizowany w pierwszej dekadzie naszego
stulecia w wytwórni Tudor przez angielskiego dyrygenta Jonathana Notta. Miał on
w swoim czasie silną konkurencję, by wspomnieć powstałe również wtedy głośne
projekty Davida Zinmana z Tonhalle Zürich (RCA), a przede wszystkim Michaela
Tilsona Thomasa z Orkiestrą Symfoniczną z San Francisco (Avie). Sądzę, że na
ich tle przedsięwzięcie szwajcarskiego wydawcy może być naprawdę ciekawą i
wartościową inicjatywą, tym bardziej, że miałem już okazję omawiać jeden z jego
woluminów, bodajże ostatni w kolejności, zawierający znakomitą kreację Trzeciej. Również jej następczyni, aczkolwiek zarejestrowana
kilka lat wcześniej dostarczyła mi samych pozytywnych doznań.
Wynikają one nie tylko z
walorów samej muzyki, lecz także bardzo dobrego wykonania i rewelacyjnej jakości
dźwięku, cechującej Mahlerowski projekt wytwórni Tudor. Docenią ją z pewnością
właściciele odtwarzaczy z dźwiękiem wielokanałowym, bowiem mamy do czynienia dyskiem
SACD, aczkolwiek w typowej wersji hybrydowej, dostosowanej do odsłuchu na
sprzęcie audio. Realizacja techniczna jest wręcz wzorowa: bardzo dobra akustyka
sali, w której dokonano sesji nagraniowych, współgra z czystością i szerokim
wolumenem głośności dźwięku, co w przypadku dzieła o tak przejrzystej i
wyrafinowanej instrumentacji jest niewątpliwą zaletą.
Po raz kolejny w
znakomitej formie prezentują się Symfonicy z Bambergu, którzy wykonują cały
cykl pod batutą Jonathana Notta. Dyrygent prowadzi Czwartą z pełną swobodą, co nie oznacza braku precyzji i
dyscypliny, z naturalnością w posługiwaniu się dynamiką, frazowaniem, nie czuć
tutaj jakiejkolwiek presji czy skrępowania. Bardzo dobrze dobrane tempa „płyną”
do przodu trafnie charakteryzując każde z ogniw utworu: pierwsze, wprowadzające
w pastoralno-tajemniczą atmosferę całości za sprawą wysmakowanych partii dętych
i smyczków; drugie – zawierające już element niepokoju w postaci solówki przestrojonych
skrzypiec, lecz zachowujący mimo tego rytm i pogodę ludowego tańca; trzecie –
najbardziej rozbudowane czasowo i niezwykle głębokie, będące wyrazowym centrum Symfonii; to w nim dochodzi do głosu
typowe dla Mahlera załamanie, deformacja, kolorystyka jest ciemniejsza, a
faktura gęstsza, prowadząc do poruszających kulminacji – bolesnej i „oczyszczającej”
- w fortissimo i tonacji durowej. Wreszcie ogniwo ostatnie, będące novum w
ówczesnej praktyce, wieńczące całość solem sopranu, tutaj śpiewanym przez młodą
niemiecką artystkę, Mojcę Erdmann, brzmiącą niewinnie, świeżo i czysto, tak jak
zresztą żądał tego sam kompozytor.
55 minut trwania dzieła
pozwala uważnemu odbiorcy usłyszeć cytaty i motywy łączące Czwartą z innymi dziełami Mahlera (np. trąbka w środku pierwszej
części zapowiada fanfarę rozpoczynającą V
Symfonię), rozkoszować się brzmieniem poszczególnych instrumentów, docenić
fantastyczną grę bawarskich muzyków, wzruszyć się śpiewem opiewającym radości niebiańskiego
życia w dziecięcym, prostym wyobrażeniu. Na koniec zaś przyznać rację znawcy
tematu Bohdanowi Pociejowi, twierdzącemu, że „ ze wszystkich dzieł Mahlera
tylko Pieśń o Ziemi przeniknięta jest
w tym stopniu czystym pięknem muzycznym”. Sądzę, że prezentowane nagranie
wpisuje się w ów osąd i znajdzie swoje miejsce w sercach oraz duszach miłośników
twórczości kompozytora czy wielkiej symfoniki. Nie tylko tej słuchanej w lecie.
Paweł Chmielowski
Gustaw
Mahler
Symfonia
nr 4 G-dur
Mojca Erdmann, sopran • Bamberger Symphoniker •
Jonathan Nott, dyrygent
Tudor 7151 • n. 2006, w. 2008/2014 • SACD, 55’29”
●●●●●○
Komentarze
Prześlij komentarz