Osmo Vänskä i Symfonie Gustawa Mahlera (3) - Piąta.
Trzecie spotkanie z Orkiestrą z Minnesoty nagrywającej Symfonie Gustawa Mahlera i oczywiście nie ostatnie, jako że spodziewać się można około dziesięciu woluminów, z których już ponad połowa dostępna jest na rynku. Tym razem Płytomaniak sięga po bodajże drugą pozycję serii cieszącej się niesłabnącym zainteresowaniem słuchaczy, lecz także wzbudzającej kontrowersje wśród krytyków. Nie inaczej było i jest w przypadku nagrania Piątej, podobającej się lub nie recenzentom. Po kilkukrotnym przesłuchaniu nagrania i kreacji dyrygenckiej bohatera całego, szeroko zakrojonego przedsięwzięcia, Osmo Vänskä, zdecydowanie przychylam się do tych pierwszych, pozytywnych opinii.
V Symfonia nie jest co prawda moją ulubioną w całym dorobku Mahlera, lecz była pierwszą, którą poznałem i która utorowała mi drogę do poznania pozostałych dzieł tego gatunku, toteż wracam do niej od czasu czasu, delektując się zarówno ulubionymi rejestracjami z przeszłości, jak i poszukując współczesnych ciekawych interpretacji. Nie sądzę, bym mylił się w dużym stopniu, oceniając propozycję wytwórni BIS naprawdę wysoko, choć zdaję sobie sprawę, że wśród ocen niniejszego nagrania mogę być w mniejszości. Niektórzy krytycy wybrzydzają, analizują, kierowani swoimi sympatiami i antypatiami, ale czy naprawdę trzeba w nieskończoność szukać dziury w całym, odkrywać jakieś rzekome nowe rzeczy, doszukiwać się ukrytych prawd, zalet lub wad, zamiast po prostu posłuchać jednego z wielu wykonań doskonale znanej V Symfonii i po prostu szczerze opisać swoje wrażenia?
Pierwszy kontakt z nagraniem mnie zaintrygował i pozostawił mieszane wrażenia; było to coś oryginalnego i dalekiego od rutyny, aczkolwiek nie przyswoiłem sobie wtedy Piątej w całości od razu z bezwarunkowym zachwytem. Dopiero kolejne sesje pozwoliły mi w pełni zrozumieć i docenić nie tylko koncepcję dyrygenta, ale również bogactwo i jakość dźwięku, a także wyjątkowość samego dzieła. Zabrzmiało wg mnie jakby na nowo: świeżo i naprawdę nastrojowo, co nieczęsto się zdarza w przypadku tak znanego utworu, w którym często kładzie się nacisk na doskonałość formy, sprawną narrację czy potęgę ekspresji. Owszem, owe cechy są również obecne i tutaj, ale znacznie ważniejsze, przynajmniej wg mnie, okazało się fenomenalne odczytanie partytury, niełatwej, wielowątkowej, polifonicznej, pokazanie czytelności głosów oraz walorów instrumentalnych sekcji, z pięknymi instrumentami dętymi na czele, a także niezwykle wyczucie na ich wzajemne relacje oraz wypracowanie dynamiki. Tempa dobrane starannie i nie dla każdego: prawie 75 minut trwania dla jednych może oznaczać rozwlekłość, dla mnie jest idealnym wymiarem czasowym dla poszczególnych części i całości. Słychać nie tylko główne linie melodyczne, lecz także wielowymiarową strukturę dźwiękową wszystkich partii i ich powiązania, nic nie umyka uwadze słuchacza, doceniającego wspaniałą grę Orkiestry z Minnesoty. Imponuje jej czystość i jakość brzmienia, a także rozpiętość jego wolumenu, zwłaszcza w efektownych kulminacjach perkusji i wspaniałej blachy pierwszej, drugiej i finałowej części. Usłyszeć jednak można równie przekonujące granie w diametralnie odmiennej skali głośności – słynne Adagietto rozpisane jedynie na parę harf i smyczki, rodzi się w ciszy i w niej po dziesięciu minutach zamiera, operuje delikatnymi brzmieniami i rzadko kiedy, jedynie w rzadkich momentach największego natężenia ekspresji, osiąga status wyraźnie słyszalnego dźwięku. Polecam to uwadze słuchaczom, którzy będą kręcić pokrętłem odtwarzacza, narzekając na cicho brzmiącą muzykę, podczas gdy jest to jedynie zasługą niezwykle starannej realizacji nagrania, skrupulatnej pracy orkiestry i dyrygenta nad realizacją zapisu partytury. Ta pokazuje się w pełnej krasie tym razem nie jako potężny głaz czy monumentalny posąg pełen siły i surowości, ale jako dzieło porywające naprawdę romantyczną i bezpośrednią ekspresją, bogactwem nastrojów, mieniące się feerią instrumentalnych barw. Owe zalety potęguje doprawdy fenomenalna realizacja techniczna nagrania, za którą chwaliłem wytwórnię BIS jakiś czas temu, przy opisywaniu Zmartwychwstania, z pełnym, soczystym, zróżnicowanym w całej skali, naturalnym dźwiękiem. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że nie ma współcześnie tak doskonale przygotowanego pod względem akustycznym projektu nagraniowego poświęconego spektakularnie brzmiącym Symfoniom Gustawa Mahlera.
Płytomaniak będzie do nich sięgał od czasu do czasu, konfrontując swoje wrażenia z przeczytanymi gdzieś w necie opiniami, ale w przypadku nagrania Piątej szczerze je poleca.
Paweł Chmielowski
Gustav Mahler
Symfonia nr 5
Minnesota Orchestra • Osmo Vänskä, dyrygent
BIS-2226 • w. 2017, n. 2016 • (SACD), 74’57” ●●●●●○
Komentarze
Prześlij komentarz