Radość słuchania - muzyki symfonicznej F. Schuberta.

 


Przypadającą dziś 227. rocznicę urodzin Franciszka Schuberta postanowiłem skromnie, na swój sposób uczcić, sięgając po jedno z ciekawszych nagrań z jego muzyką, jakie ukazały się w ostatnich kilku latach. Wykaz wpisów Płytomaniaka stwierdza, że wśród dotychczasowych omówień dominowały głównie teksty o muzyce kameralnej, fortepianowej, pieśniach oraz utworach symfonicznych. Każdy z tych fascynujących rozdziałów bogatej twórczości Wiedeńczyka będzie oczywiście dopełniany o kolejne recenzje, ale teraz sięgam do ostatniego z nich, by zająć się wybranymi Symfoniami, ale nie tymi ostatnimi, najsłynniejszymi, mającymi najsilniejszą fonograficzną reprezentację, ale najwcześniejszymi, skomponowanymi przez utalentowanego młodzieńca. Jako osiemnastolatek Schubert miał w dorobku już trzy dzieła tego gatunku! Ciekawe, że uwaga większości orkiestr, dyrygentów i wytwórni skupia się przede wszystkim na tzw. Niedokończonej i Wielkiej, podczas gdy pierwsze i kolejne próby w ambitnej dziedzinie, jeśli tylko nie są przedmiotem rejestracji całego cyklu, pozostają na uboczu zainteresowań artystów i decydentów. A szkoda, bo w przypadku I, II i III Symfonii mamy do czynienia z pięknymi, uroczymi, fascynującymi dziełami, których słuchanie sprawia ogromną radość. Niewątpliwe są w nich inspiracje wielkimi poprzednikami, przede wszystkim pod względem typowej obsady orkiestrowej, ale słychać już w nich indywidualność utalentowanego nastolatka, obdarzonego ogromna melodyczną inwencją, umiejętnością ciekawego przetwarzania tematów, mającego wrażliwe ucho na ludowe i popularne pieśni, wykazującego coraz większą zręczność w instrumentacji, ze szczególną rolą powierzaną instrumentom dętym.

Rzadko kiedy są obiektem wydawniczych projektów poświęconych im samym, wchodząc w skład kompletu Symfonii Franciszka Schuberta, a tych, na szczęście, jest już na rynku całkiem sporo, zarówno w wersji tradycyjnych zespołów, jak i orkiestr instrumentów dawnych. Ten stan rzeczy częściowo nadrabia, i to z sukcesem, wartościowa inicjatywa niezastąpionej wytwórni Pentatone, mającej szczęście do nowych i ciekawych rejestracji dobrze znanego repertuaru. Takim jest dwupłytowy album zawierający oprócz wymienionych w poprzednim akapicie dzieł, również kompozycje pojawiające się rzadziej i chyba tylko na zbiorczych zestawach muzyki autora Króla olch: jedna z uwertur W stylu włoskim (D-dur) oraz wybrane fragmenty z Rozamundy – ilustrujące sztukę Wilhelminy von Chézy. Napisał je Schubert o kilka lat później, mając odpowiednio 20 i 26 lat. Warto zatrzymać się nad ostatnimi z nich, albowiem spośród antraktów i muzyki baletowej czerpie się materiał do skompletowania „niedokończonej” Symfonii h-moll, wykorzystując fakt powstawania jednej i drugiej kompozycji w podobnym czasie oraz w identycznej obsadzie instrumentalnej. Osobiście, uważam to za trochę „naciągany” pomysł, ale nagrań z pełną wersją owego arcydzieła słucham z zainteresowaniem, o czym już w swoim czasie pisałem.

Skupmy się teraz na przedsięwzięciu wytwórni Pentatone, zawierającym ciekawy i stosunkowo rzadko obecny na płytach repertuar w dobrym i satysfakcjonującym wykonaniu. Co prawda, na okładce nagrania i w opisie widnieje napis „Copenhagen Phil”, ale chodzi oczywiście o Filharmoników z Kopenhagi, formację, której nie miałem zbyt często doświadczyć w nagraniach. Prezentuje się z bardzo profesjonalnej i zadowalającej strony, wystawiającej jej samej odpowiednie świadectwo dużego potencjału i umiejętności swoich muzyków. Jest też bardzo wszechstronna, uczestniczy w wielu projektach, nieobce są jej też historyczne praktyki wykonawcze. Prowadzona jest dobrze znanego polskim melomanom Lawrenca Fostera, o którym Płytomaniak jeszcze nieco napisze. Doświadczony dyrygent, prowadzący utwory różnych epok, nierzadko pozostające na uboczu głównego nurtu fonografii, jak np. arcyważna płytowa realizacja jednej z najciekawszych oper XX wieku, Edyp George Enescu, doskonale czuje się w stylistyce muzyki Schuberta. Dba o sprawnie poprowadzoną narrację, płynne przejścia między powolnymi wstępami a ustępami szybkimi są zawsze logiczne i przekonujące, każde z ogniw ma swój agogiczny sens, podkreślający potencjał muzyczny i wyrazowy poszczególnych ustępów Symfonii czy wyjątków z Rozamundy. Tempa są wyważone w bardzo dobrym sensie: anie nie zagonione, ani nie rozwleczone, „bezpieczne” zarówno dla odbiorcy, jak i samej materii obfitującej w piękne melodie, instrumentacyjne smaczki i czytelne kontrapunkty. Utwory cechują się należytą „zwinnością”, mimo że są wykonywane przez zespół filharmoniczny, która wraz z dyrygentem unika ociężałości i forsowania brzmienia. Znakomicie to świadczy o jakości wspólnej pracy. Bardzo dobre są proporcje między grupami instrumentalnymi, rzecz ważna w kontekście oryginalności na orkiestrę przez Schuberta, który ważną rolę powierzał sekcji dętej. Skutkuje to naturalnym tokiem, muzyka „płynie” prosto i bezpośrednio. Zwraca uwagę staranna realizacja zapisu partytury pod względem respektowania znaków powtórzeń, co obecnie jest w wykonawstwie standardem, ale nie było nim zawsze, więc z mojej strony kieruję pochwałę dla maestra za szacunek dla idei kompozytora.

Oto atrakcyjne, wartościowe i satysfakcjonujące nagranie, zarówno pod względem interpretacji, jak i realizacji technicznej, z ładnym, wyrównanym, przestrzennym dźwiękiem. Moim zdaniem, powinno znaleźć uznanie melomanów ceniących solidną, ale nie nudną tradycję wykonawczą ze świeżym spojrzeniem na repertuar zasługujący na docenienie i jeszcze lepsze poznanie. Jego słuchanie może z pewnością dostarczyć wiele radości. Filharmonicy z Kopenhagi, Lawrence Foster i wytwórnia Pentatone mogą zaliczyć niniejszy album do swoich niewątpliwych sukcesów. Doceniam niniejsze przedsięwzięcie, jakkolwiek mam już swoich faworytów w dziedzinie wykonawstwa Symfonii Franciszka Schuberta: Istvána Kertésza (Decca), arcymistrza interpretacji germańskiej klasycznej i romantycznej muzyki, Güntera Wanda (RCA) oraz niezapomnianego Claudia Abbado (DG).


Płytomaniak


Franz Schubert

Early Symphonies and Stage Music

Symfonie: nr 1 D-dur D82, nr 2 B-dur D125, nr 3 D-dur D200; Uwertura w stylu włoskim D-dur D590; Muzyka sceniczna do Rozamundy D797 (fragmenty)

Copenhagen Phil • Lawrence Foster, dyrygent

Pentatone PTC 5186 655 • w. 2019, n. 2017 • 2 SACD, 127'31” ●●●●●○

Nagranie w postaci fizycznego albumu audio zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, wytwórnię Pentatone. Jej polski dystrybutor nie przyczynił się w żaden sposób ani do uzyskania materiału do recenzji, ani do publikacji tejże na stronie.

Komentarze

Popularne posty