Nagranie na miarę XXI wieku - gra Martinů Quartet.
Już od dawna czekała na mnie w kolejce do zrecenzowania niniejsza płyta i żałuję, że dopiero niedawno mogłem jej poświęcić więcej czasu, gdy tymczasem od pierwszego mojego spotkania z interpretacjami Kwartetu Martinů było dla mnie jasne, że chodzi o znakomitą kameralną formację i wyjątkowe, poruszające kreacje. Album z arcydziełami klasyków wiedeńskich zachwycił mnie i rozbudził jeszcze większy apetyt na drugi, i niestety, ostatni krążek, wypełniony wyłącznie muzyką czeską – a to dla Płytomaniaka największa możliwa gratka! Gratka tym większa, ponieważ późna twórczość kameralna Antonína Dvořáka nie jest u nas specjalnie znana czy doceniana. Inaczej się ma rzecz z jego „amerykańskim” okresem twórczości, znaczonym najpopularniejszymi kompozycjami: XII Kwartetem F-dur op. 96 czy Kwintetem smyczkowym Es-dur op. 97. Dwie pozycje – przyznać trzeba, że niewiele, czym mógłby się raczyć niewymagający meloman pragnący wyłącznie najbardziej znanych utworów. Tymczasem kameralistyka autora Rusałki, towarzysząca mu od początku do praktycznie końca drogi twórczej, imponuje zarówno ilością i jakością dzieł, jak również zróżnicowaniem formalnym czy gatunkowym. Wśród nich wyróżniają się Kwartety smyczkowe, najbardziej ambitny dla każdego wielkiego kompozytora gatunek, stanowiący pole do poszukiwań własnego języka i stylu, do rozwijania zastanej formy, eksperymentowania z konstrukcją, treścią, ekspresją i obsadą instrumentalną.
Przedstawiam nagranie dwóch ostatnich kompozycji tego gatunku, przy czym ich opis nie zawiera błędu: XIII Kwartet G-dur op. 106 i XIV Kwartet As-dur op. 105, oba napisane po powrocie autora z Ameryki i prawykonane w Pradze na koncertach w październiku 1896 r. Co je wyróżnia? Stanowią ukoronowanie twórczości Antonína Dvořáka na polu gatunku, trzeba jednak pamiętać, że nie są jego „łabędzim śpiewem” przez śmiercią, od czasu ich ukończenia aż do odejścia kompozytora minęło przecież osiem lat intensywnej i wspaniałej pracy, znaczonej takimi wybitnymi osiągnięciami, jak Koncert wiolonczelowy h-moll, pięć znakomitych poematów symfonicznych czy opera Armida. Odbijają się w nich wrażenia Czecha odniesione z pobytu na nowym kontynencie, ale przede wszystkim radość z powrotu do ojczyzny. Ich słuchanie jest doznaniem fascynującym. „Skowronkowy”, radosny początek Kwartetu G-dur sugeruje dzieło idylliczne i nieskomplikowane, podczas gdy narracja ulega wielu zwrotom, a sam utwór nabiera cech monumentalnych (cztery solidne części trwające łącznie 38 minut). Niezwykle szlachetna i zróżnicowana ekspresja, siła wyrazu i ogrom pomysłów tworzących ów imponujący konstrukcyjny fundament są przy bliższym poznaniu czymś naprawdę niesamowitym, podobnie jak mistrzostwo instrumentacji, wspaniałe wykorzystanie możliwości i technicznych, i wyrazowych aparatu wykonawczego. Nie brak tu typowo słowiańskiej (czeskiej) melodyki, plastycznych i charakterystycznych tematów, ale czuć również wręcz „lwi pazur” Antonína Dvořáka w zakresie eksperymentowania – warto zwrócić uwagę na niezwykle śmiały harmonicznie, pełny dysonansów fragment grupy drugiego tematu pierwszej części dzieła – kto by się go śmiał spodziewać u tego autora w tym czasie? Również Kwartet As-dur wywiera jak najlepsze wrażenie, choć nieco krótszy w czasie (33 minut), porywa zwartością konstrukcji, przystępnym językiem muzycznym, dążeniami do integracji tematycznej całości, mistrzowską pracą tematyczną, idealnym zróżnicowaniem wyrazowym i formalnym czterech części, z których każda zapada w pamięć: wywiedzione z powolnego wiolonczelowego wstępu znakomicie ukształtowane allegro sonatowe (cz. 1), kolejny w twórczości kompozytora znakomity furiant (Molto vivace, cz. II), natchnione, szlachetnie i śpiewne ogniwo środkowe (Lento e molto cantabile) czy monumentalnie zakrojony, trwający prawie 11 minut finał (Allegro non tanto). Absolutny majstersztyk natchnienia, rzemiosła i twórczej fantazji – wspaniała pozycja kameralnego repertuaru, godna swojego autora.
Muzyka, choćby najwspanialsza i porywająca, jest oczywiście głównym powodem radości podczas słuchania, ale trzeba przy tej okazji oddać hołd wykonawcom, bez których nie miałaby możliwości zaistnieć. Równie wielką wartością płyty wytwórni ArcoDiva, co sam repertuar dla koneserów kameralistyki, jest absolutnie porywające, natchnione i głęboko przemyślane wykonanie Kwartetu Martinů. Już jego pierwszy krążek z dziełami Mozarta i Beethovena uświadomił mi, że w przypadku czeskiej formacji mamy do czynienia z jedną z najlepszych grup instrumentalnych działających nie tylko u naszych sąsiadów – a ci akurat mogą się poszczycić całkiem sporą listą znakomicie się sprawujących formacji instrumentalnych. Krążek z utworami Antonína Dvořáka tylko spotęgował wcześniejsze pozytywne doznania. Rzadko kiedy słyszy się taką perfekcję wykonawczą, tak znakomite oddanie idei kompozytora, tak dogłębną realizację partytury w zakresie techniki i i idei. Imponują podstawowe elementy oceny: piękny, soczysty, pełny dźwięk, idealny balans pomiędzy instrumentami, kunsztowne frazowanie, bogactwo dynamiki. Wykonawcy są niczym jeden wspólnie oddychający i pracujący organizm, tak jednorodna i zachwycająca jest ich kreacja muzyki niełatwej, wymagającej dla samych wykonawców, jak i słuchaczy. Ci ostatni z pewnością docenią wielką kreację Kwartetu Martinů, nabierającą również dodatkowej wartości dzięki wzorowej realizacji technicznej nagrania, powstałego w sławnym praskim Studiu Domovina.
Prezentowana płyta jest prawdziwym skarbem kameralnego repertuaru, wystawiającym jak najlepsze świadectwo wytwórni, wykonawcom, inżynierom dźwięku, będącym pięknym i szlachetnym hołdem dla wielkiej i pięknej muzyki Antonína Dvořáka. Nie szkodzi, że zrealizowana kilkanaście lat temu, została przeze mnie omówiona teraz – czas, który upłynął od premiery, w niczym nie naruszył powabów repertuaru i wartości przedsięwzięcia. Jest to jedno z legendarnych nagrań na miarę XXI wieku.
Paweł Chmielowski
Antonín Dvořák
Kwartety smyczkowe: nr 13 G-dur op. 106 i nr 14 As-dur op. 105
Martinů Quartet: Lubomír Havlák – 1. skrzypce, Libor Kaňka – 2. skrzypce, Zbyněk Paďourek – altówka, Jitka Vlašanková – wiolonczela
ArcoDiva UP 0133-2 131 • w. 2012, n. 2011 • SACD, 71’44” ●●●●●●
Nagranie zostało nadesłane bezpośrednio przed wydawcę, wytwórnię ArcoDiva. Jej polski przedstawiciel nie przyczynił się w żaden sposób do zdobycia materiału do recenzji i ukazania się jej na stronie.
Podoba Ci się ta lub inna recenzja autora? Chciałbyś czytać więcej nowych tekstów poświęconych nagraniom muzyki klasycznej? Wspieraj stronę i jego twórcę na https://patronite.pl/plytomaniak
Komentarze
Prześlij komentarz