Má vlast Bedřicha Smetany - na najwyższym poziomie.

 

 

Chyba zaniedbałem ostatnio miłą memu sercu muzykę czeską, więc pora nadrobić to zaniechanie, tym bardziej, że okazja jest ku temu szczególna – właśnie dzisiaj rozpoczęła się kolejna edycja Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego „Praska Wiosna”. W programie uroczystego koncertu inauguracyjnego jest za każdym razem tylko jedno, ale wyjątkowe dzieło – cykl poematów symfonicznych Moja Ojczyzna Bedřicha Smetany, którego 200. rocznicę urodzin cały świat, nie tylko rodzimy kraj, obchodził w ubiegłym roku. Upamiętnienie śmierci ojca czeskiej muzyki stało się wspaniałą tradycją, zaś początek prestiżowej imprezy należy bezsprzecznie do najważniejszych wydarzeń kulturalnych Pragi. Wg dyrektora „Praskiej Wiosny”, Pavla Trojana,świętowanie osiemdziesięciu lat od zakończenia II wojny światowej i spojrzenie wstecz na bogatą historię Festiwalu, który należy do najstarszych europejskich festiwali muzyki klasycznej, traktujemy jako swój obowiązek, ale również wyzwanie. Program jubileuszowej edycji oddaje cześć tradycji, a jednocześnie z ufnością spogląda w przyszłość. Prezentujemy program, który zawiera to, co najlepsze w świecie muzyki klasycznej, inspiruje, odkrywa i nie zapomina o młodych czeskich wykonawcach i twórcach. Wierzę, że potwierdza to szczególną pozycję Praskiej Wiosny nie tylko w czeskiej, ale także w europejskiej przestrzeni kulturalnej.

Przypomnijmy z recenzenckiego obowiązku, że Moją Ojczyznę co roku wykonują najznamienitsi wykonawcy, nie tylko rodacy kompozytora, ale też zagraniczni goście. Dziś arcydzieło romantycznej symfoniki zabrzmiało w wykonaniu formacji, której kompetencje i znajomość utworu nie ulegają najmniejszej wątpliwości. Orkiestra Czeskiej Filharmonii, opromieniona sukcesami poprzedniego roku, pod batutą swojego obecnego szefa, Siemiona Byczkowa, z pewnością dała z siebie wszystko, a że jest czego słuchać, świadczy znakomite nagranie, które jakiś czas temu wzbudziło moje wielkie uznanie. Wracam do niego regularnie, ale z okazji dzisiejszej rocznicy sięgam tym razem po niezwykle interesujący album, zawierający studyjną rejestrację cyklu z roku 2005, dokonaną przez Londyńską Orkiestrę Symfoniczną i jej ówczesnego naczelnego dyrygenta sir Colina Davisa, którzy w tym samym wykonali ten sam utwór na praskim festiwalu.

Być może znajdą się melomani, którzy zdziwią się, że renomowany angielski zespół sięgnął po spektakularny manifest czeskiego patriotyzmu, lecz tak naprawdę wszystko się tutaj zgadza. Sama formacja ma znakomite tradycje w wykonywaniu i nagrywaniu muzyki naszych południowych sąsiadów, by wspomnieć chociażby dwa legendarne zestawy Symfonii Antonína Dvořáka, które do tej pory cieszą się opinią referencyjnych. Sir Colin Davis, znający doskonale romantyczny repertuar, również ma na koncie nagrania i występy poświęcone temu autorowi, o czym świadczą chociażby jego pamiętne płyty z Orkiestrą Concertgebouw z Amsterdamu w barwach wytwórni Philips. Również samo wykonanie Mojej Ojczyzny potwierdza, że mamy do czynienia z artystami doskonale poruszającymi się w dźwiękowym świecie słowiańskiej muzyki późnego romantyzmu.

Niniejsze wydawnictwo, które obecnie jest już niemożliwe do dostania w postaci tradycyjnego krążka CD lub SACD, świadczy jak najlepiej o formie wykonawców i ich podejściu do monumentalnego cyklu poematów Bedřicha Smetany. Ich kreacja zasługuje na same superlatywy, a dla wielbiciela kompozytora i jego największego dzieła, czyli niżej podpisanego, możliwość porównania czeskich i zagranicznych interpretacji Mojej Ojczyzny, jest niewątpliwą gratką. Te pierwsze mają utwór niejako we krwi i nie sposób nie uznać pewnego prymatu w wykonaniach zespołów takich, jak chociażby Czeska Filharmonia, mająca w dorobku liczne koncerty i rejestracje fonograficzne cyklu, zarówno ze swoimi szefami, jak i dyrygentami gościnnymi; o trzech z nich pisałem z najwyższą satysfakcją wcześniej. Głęboko zakorzeniony w kulturze i muzycznej tradycji utwór brzmi w ich wykonaniu zawsze autentycznie, przekonująco i z ogromnym ładunkiem emocji nie tylko artystycznego charakteru. Nie oznacza to jednak, że cudzoziemcy stoją na straconej pozycji, bo jak dowodzi niniejsze wydawnictwo, również przybysze z zagranicy mogą się okazać błyskotliwymi i wrażymi interpretatorami jednego z najpiękniejszych i najbardziej porywających dzieł epoki późnego romantyzmu, napisanego w niezwykle trudnym dla kompozytora momencie, u schyłku życia, przez człowieka dotkniętego ciężką chorobą i utratą słuchu – tragedią dla każdego muzyka. To wszystko sprawia, że przynajmniej w moim przypadku trudno jest nie myśleć o Mojej Ojczyźnie z najwyższym wzruszeniem jako o pełnym pasji manifeście artystycznym, opiewającym siłę ludzkiego ducha, patriotyzm, chwałę i piękno czeskiej historii oraz przyrody.

Wizja Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej zachwyca od początku do końca werwem, dramatyzmem, żywą i wciągającą narracją, od której nie sposób się oderwać. Pomagają w tym świetnie dobrane tempa, pozwalające tam gdzie trzeba muzyce oddychać, a gdzie indziej – dać muzykom okazję do popisania się temperamentem i wirtuozerią (tutaj zasługuje na uwagę szybciej niż zazwyczaj grany ważny temat w rytmie polki z czwartej części cyklu, Z czeskich łąk i gajów). Jakość brzmienia zespołu i staranność wypracowania szczegółów wszelkiego rodzaju zapierają dech w piersiach, co podkreśla również bardzo dobra realizacja techniczna nagrania. Zwracają uwagę pod tym względem wykończenia fraz w dynamice piano i pianissimo, ale z drugiej strony licznym kulminacjom nie brak odpowiedniej siły i blasku, co wywiera ogromne wrażenie. Każdy z poematów okazuje się barwną i interesującą opowieścią, snutą przez doskonale dysponowaną orkiestrę i maestro Colina Davisa, będącego w fantastycznej formie, choć w chwili rejestracji miał 78 lat. Słuchając tak bajecznie dynamicznej, kolorowej, pełnej kontrastów i żywo poprowadzonej Mojej Ojczyzny, w ogóle tego nie czuć, ma się wręcz wrażenie, że muzyka „uskrzydla” wykonawców. Niniejsze nagranie jest prawdziwym triumfem Londyńskich Symfoników, prezentujących się fenomenalnie od pierwszej (piękne, nastrojowe wejście harf w Wyszehradzie) do ostatniej nuty (finałowe, triumfalne akordy wieńczące Blaník – o optymistycznym przesłaniu). Bogactwo dźwiękowych wizji i ich jakość wypracowana przez poszczególne sekcje zespołu, pod względem frazy, precyzji gry, piękna brzmienia; zarówno te pastoralne, liryczne czy idylliczne, jak również bardziej zdecydowane, dramatyczne czy triumfalne – świadczą o najwyższej formie artystycznej formacji, zbierającej w owym czasie owoce współpracy z sir Colinem Davisem. Jest to co prawda bodajże jedyne nagranie Mojej Ojczyzny w jego bogatej dyskografii, ale za to jakże porywające i świeże! Słuchałem go z prawdziwą przyjemnością! Pozazdrościć można praskiej publiczności, że w równo dwadzieścia lat temu, w maju 2005 roku, mogła tej kreacji doświadczyć na żywo.

Czytelnikom zaniepokojonym informacją o niedostępności niniejszego wydawnictwa śpieszę donieść, że recenzowane wykonanie umieszczono w jubileuszowym zestawie nagrań wytwórni LSO Live, przygotowanym w ubiegłym roku dla uczczenia czeskiej muzyki, co dowodzi poważania i sympatii, jaką cieszy się na Zachodzie. Oprócz Mojej Ojczyzny znalazły się tam pierwsze nagrania własnej agendy zespołu, dokonane na przełomie wieków również pod dyrekcją sir Colina Davisa, poświęcone czterem ostatnim Symfoniom Antonína Dvořáka. Nie trzeba zbytnio zachęcać Płytomaniaka do zajęcia się tym arcyciekawym zestawem, co z niekłamaną radością uczynię w swoim czasie. Warto się z nim zapoznać – chociażby ze względu na spektakularną i przemawiająca do wyobraźni, a poza tym utrzymaną na najwyższym poziomie kreację nieśmiertelnego arcydzieła Bedřicha Smetany.



Płytomaniak


Bedřich Smetana

Má vlast

London Symphony Orchestra • sir Colin Davis, dyrygent

LSO Live LSO0516 • w. 2005, n. 2005 • (SACD), 75'14  ●●●●●●

Komentarze