Muzyka czasów Chopina - Mozart i Polacy (1).



Stosunkowo rzadko i w sumie niezbyt chętnie omawiam identyczne kompozycje w kolejno następujących po sobie recenzjach, ale tym razem postanowiłem zrobić wyjątek, kierując się dwiema przesłankami. Owszem, w miarę skromnych możliwości staram się dbać o zróżnicowanie repertuaru w tekstach widniejących na stronie głównej w swoim bezpośrednim sąsiedztwie, lecz teraz postanowiłem kierować się miłą memu sercu zasadą „Mozarta nigdy za wiele”, z powodu czego chyba nikt nie będzie mi czynił wyrzutów. Poprzednie omówienie Kwartetów fortepianowych, wydanych przez wytwórnię Claves, zrobiło na mnie takie wrażenie, że cały czas byłem w myślach z muzyką autora Czarodziejskiego fletu i zupełnie nagle, prawie przypadkiem, natrafiłem na nagranie nie tylko po części wpisujące się w poprzednika, ale na dodatek zawierające ciekawy wątek polski.

Omówienie całości zacznę jednak niejako od końca, od ostatniej pozycji programu, która ze względów chronologicznych, jeśli tylko by przyjąć takie założenie, powinna otwierać krążek – I Kwartetu fortepianowego g-moll KV 478 Wolfganga Amadeusza Mozarta. Szerzej pisałem o nim w poprzedniej recenzji, więc tutaj ograniczę się tylko do swoich bezpośrednich wrażeń odniesionych podczas słuchania. Ponownie jak wcześniej, wykonawcy nie tworzą jednego, funkcjonującego formalnie jako całość pod własną nazwą zespołu, jest to po prostu czwórka znakomitych solistów młodszego i średniego pokolenia, prowadzących niezwykle aktywną działalność jako soliści i kameraliści. Ze wspaniałym skutkiem, jak dowodzi ich występna prezentowanej płycie. Ich wizja arcydzieła Mozarta opiera się na uwypukleniu pierwiastka emocjonalnego, którego obecność jest naznaczona już w samej głównej tonacji utworu, noszącej określone znaczenia i pojawiającej się w twórczości kompozytora rzadko, ale tylko w przypadku naprawdę ważnych i wielkich pozycji. Szeroko zakrojona, trwająca 14 minut część pierwsza (Allegro), ze starannie zrealizowanymi znakami repetycji ekspozycji, przetworzenia i repryzy, w której dzieją się istotne rzeczy w zakresie konstruowania formy, przekształcania wątków i melodii, wprowadzania nowych myśli, słowem aktywnego i twórczego prowadzenia narracji, oszałamia zdecydowaniem i konsekwencją za sprawą dość szybkiego tempa i temperamentu wykonawców. Niewątpliwy rys dramatyczny cechujący główny temat, jest niezwykle sugestywny, a wziąwszy pod uwagę fakt, że dzieło powstało w podobnym okresie, co wielkie koncert fortepianowe i Wesele Figara, rodzi wręcz teatralne kojarzenia, dające się zwizualizować jako ilustracja jakiejś operowej sceny lub uwertura do niej (w tym konkretnym przypadku mógłby się z nią równać tylko i wyłącznie wstęp do Don Giovanniego). Jest to jednak moja interpretacja, ale nie sposób odmówić muzyce sugestywności i siły oddziaływania na słuchacza. Ów emocjonalny niepokój, wynikający z wybitnego energetycznego i formotwórczego potencjału tonacji g-moll, czuć również w pozostałych ogniwach: śpiewnym, ale nie do końca spokojnym Andante (B-dur) oraz żywym, roztańczonym finałowym Rondzie (G-dur). Interpretacja naszych muzyków jest wciągająca i umiejętnie prowadzi słuchacza przez kolejne części I Kwartetu. Wyraziste tempa, dbałość o poprawność stylistyczną interpretacji, skrupulatne odczytanie zapisów partytury świadczą jak najlepiej o pianiście i towarzyszących mu smyczkowcach, brzmiących jako całość spójnie i efektownie. Jest to z pewnością kreacja pełna temperamentu, utrzymana w wysokiej temperaturze emocjonalnej, dająca pole do popisu wykonawcom. Słuchałem jej z przyjemnością – zaciekawieniem, napięciem, podekscytowaniem.

Spoglądając na program krążka wydanego przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, można początkowo się zdziwić, co łączy obu kompozytorów i dlaczego zdecydowano połączyć dzieło Mozarta ze starszym o ponad 120 i lat i napisanym gdzie indziej w sensie geograficznym, Kwartetem fortepianowym c-moll op. 61 Władysława Żeleńskiego. W przypadku tego drugiego utworu nie chodzi tylko o fakt, że również stanowi istotną pozycję tym razem polskiej, nie światowej kameralistyki., uprawianej przez twórcę Goplany z zamiłowaniem i pasją. Okazuje się, że rękopis I Kwartetu g-moll po II wojnie światowej znalazł się na terenie Polski i obecnie jest jedynym manuskryptem autora Figara przechowywanym w naszym kraju, najpierw przez Towarzystwo Chopinowskie, a następnie, do dziś, przez Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie. Był też Władysław Żeleński zapalonym twórcą muzyki kameralnej i jej znawcą, prowadzącym również działalność popularyzatorską na organizowanych przez siebie koncertach, zaznajamiał polską publiczność z kompozycjami zagranicznych autorów, przede wszystkich darzonych wielkim szacunkiem wiedeńskich klasyków.

Dobrze się stało, że potencjalny odbiorca nagrania najpierw ma do czynienia z Kwartetem Żeleńskiego, a dopiero później z dziełem Mozarta. Warto poznać stosunkowo mało znany utwór, zasługujący przecież i na większe zainteresowanie ze strony melomanów oraz wykonawców, i ze strony badaczy-muzykologów, zajmujących się historią polskiej muzyki. Kwartet c-moll, ukończony w pierwszej dekadzie ubiegłego wieku, przed rokiem 1909, wykazuje typowo późnoromantyczną stylistykę, złożony jest z czterech klasycznie uformowanych części, ale wypełnionych typowo późnoromantyczną stylistyką, której źródeł inspiracji należy szukać w ogromnych osiągnięciach na polu kameralistyki Johannesa Brahmsa. Kompozycja jest namiętna i dramatyczna, zawiera silny pierwiastek emocjonalny, dopuszczający do głosu również liryzm i śpiewność. Szczególnie ciekawe jest ogniwo drugie, noszące włoską nazwę Romanza, rozpoczęte pięknym solo wiolonczeli, ale już wkrótce zmieniające się diametralnie i przybierające burzliwą postać; nie pomylę się chyba zbytnio, jeśli uznam go za jądro całej kompozycji. Jeśli chodzi o samą interpretację dzieła Władysława Żeleńskiego, należy docenić zaangażowanie i skupienie pianisty Pawła Wakarecego, skrzypka Jakuba Jakowicza, alotwolistki Katarzyny Budnik i wiolonczelisty Marcina Zdunika, a także odwagę zmierzenia się z nowym repertuarem, którego efektem jest nagranie wartościowe, interesujące i niemające słabych punktów. Razem tworzą bardzo sprawny i przekonujący zespół, odnajdujący się również w innej stylistyce i pokazujący się z bardzo dobrej strony w zakresie wyczucia temp, wolumenu brzmienia, zgrania i poprowadzenia narracji, a ta potrafi zainteresować uwagę słuchacza i skierować ją na charakterystyczną frazę czy muzyczną myśl. Komu się niniejsza wersja Kwartetu c-moll spodoba, odkryje ważne w dorobku autora dzieło i sięgnie być może do porównania go z innymi płytowymi kreacjami, a tych, niestety chyba nie ma za wiele, by wspomnieć o płycie wytwórni Acte Préalable, mającego w swoim bogatym katalogu największą dyskografię muzyki Władysława Żeleńskiego i szczególne zasługi w przypominaniu twórczości tego kompozytora.

Mogłoby się wydawać, że gdyby któryś z niepokornych melomanów rozpoczął słuchanie od kompozycji klasyka, a potem przeszedł do naszego twórcy, takie porównanie mogłoby być dosyć niekorzystne dla tego ostatniego. Tymczasem – niekoniecznie, bowiem wykonawcy dwoją się i troją, by i utwór polskiego autora zabrzmiał najlepiej, jak to możliwe, choć, oczywiście, nie można pominąć skali znaczenia obu twórców i ich dzieł w światowej kameralistyce. Dobrze jest, że niniejsze nagranie powstało, powiększając imponującą kolekcję płyt Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina i jego interesującej i zasługującej na poszerzenie „fioletowej” serii. Osobiście, życzyłbym sobie w jego barwach więcej produkcji studyjnych, z odpowiednio dobrym dźwiękiem, z udziałem znakomitych polskich wykonawców, również młodego pokolenia, z ciekawym i spójnym repertuarem. Niniejsze wydawnictwo spełnia owe założenia i sprawia, że pewnie nie raz czy dwa zagości w moim odtwarzaczu.


Paweł Chmielowski


Władysław Żeleński – Kwartet fortepianowy c-moll op. 61 Wolfgang Amadeusz Mozart – Kwartet fortepianowy nr 1 g-moll KV 478

Paweł Wakarecy, fortepian; Jakub Jakowicz, skrzypce; Katarzyna Budnik, altówka; Marcin Zdunik, wiolonczela

NIFCCD 110 w. 2020, n. 2018 CD, 63’48” ●●●●○○


Nagranie w wersji fizycznej (audio CD) zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, Narodowy Instytut Fryderyka Chopina.


Komentarze

Popularne posty