Instrumenty dęte w roli głównej - w trzech Koncertach W. A. Mozarta.

 


Czas po dłuższej przerwie w pisaniu wrócić do słuchania i omawiania ciekawych nagrań, a niniejsze, należy akurat do najlepszych i najbardziej satysfakcjonujących, co oczywiście nie dziwi, ponieważ w całości wypełnione jest muzyką Wolfganga Amadeusza Mozarta. Płytomaniak z biegiem lat coraz bardziej nie może się obyć bez jego twórczości, stąd stosunkowo częste omówienia kolejnych krążków z dziełami autora Wesela Figara – w kolejce na przykład czeka kilkupłytowa kolekcja genialnej symfoniki w barwach wytwórni Tacet. Zajmę się nią w niedługim czasie, ale teraz poświęcę swoją uwagę albumowi opublikowanemu w roku 2019 przez wyjątkowo renomowaną instytucję – Londyńską Orkiestrę Filharmoniczną. Jest interesująca nie tylko ze względu na prestiż jednego z najwybitniejszych zespołów działających w angielskiej stolicy, wyróżnia się również udziałem jego solistów podejmujących partie wybranych Koncertów na instrumenty dęte, jest też kolejnym fonograficznym tytułem dokumentującym wieloletnią i bardzo owocną współpracę z byłym już naczelnym szefem formacji, Władimirem Jurowskim. Dyrygentem wszechstronnym, jeśli chodzi o repertuar, sięgający od klasycyzmu po muzykę współczesną, doskonale przygotowanym, kompetentnym i dającym gwarancję niebanalnych, utrzymanych na bardzo wysokim poziomie kreacji. Słuchać to również w prezentowanym nagraniu.

Trzy wspaniałe utwory na instrumenty dęte autorstwa Wolfganga Amadeusza Mozarta – cóż za cymes dla miłośników jego twórczości, a do takich zalicza się oczywiście niżej podpisany, cieszący się jak dziecko z każdej kolejnej płyty jej poświęconej. Album Londyńskiej Orkiestry Filharmonicznej sprawił mi tym więcej radości, że zajmowałem się jak dotąd głównie kameralistyką, symfoniką i operą, ale nie mogłem się oprzeć pokusie, by nie sięgnąć po omawiany fonogram, zawierający wyjątki z bogatego, wartościowego, a przede wszystkim niezwykle pięknego dorobku kompozytora, poświęconego wybranym instrumentom dętym. Wiemy doskonale, jak fenomenalne są jego utwory koncertujące przeznaczone na fortepian czy skrzypce, a tymczasem kolejne skarby tkwią właśnie w dziełach z udziałem fletu, oboju, klarnetu, rogu czy fagotu, którymi wzbogacił literaturę o pozycje ważne i wybitne. Działo się tak nawet w przypadku, że sam Mozart jednego z owych mediów nie darzył wielką sympatią, co nie przeszkodziło w stworzeniu czterech pozycji gatunku. Mam na myśli oczywiście flet, co może być dość zaskakujące, gdy się uważnie posłucha II Koncertu D-dur KV 314: pełnego gracji, lekkości, elegancji, pięknych melodii, doskonałością formy i subtelnością. No cóż, kompozytor miał swoje powody, ale jego braku entuzjazmu do fletu w tym utworze na pewno nie można odnotować, zaś sam utwór natychmiast podbija serca słuchacza, zwłaszcza, że mamy do czynienia z tak przekonującym i wybitnym wykonaniem, jakie zostało zarejestrowane na krążku. Jest to również zasługą solistki, Juliette Bausor, grającej pięknym, wyrazistym dźwiękiem, zachwycającym śpiewnością i czystością. Dla miłośników tego instrumentu niniejsza kreacja będzie z pewnością punktem obowiązkowym sesji odsłuchowych nagrań fletowego repertuaru.

Podobnie rzecz ma się niby z „drobiazgiem” pod względem czasu trwania (zaledwie 18 i pół minuty), ale będącym kompletnym, skończonym, doskonałym od początku do końca arcydziełem – Koncertem fagotowym B-dur KV 191. Kompozytor wspaniale wykorzystuje melodyczne i brzmieniowe możliwości instrumentu, z upodobaniem sięgając po jego niski i średni zakres, nadając partii solowej niepowtarzalny, bardzo ciepły, „mruczący” , uroczy charakter (najniższe dźwięki brzmią niekiedy wręcz humorystycznie, o czym wiedział chociażby sam Józef Haydn, robiący sobie żarty w swoich niektórych Symfoniach). Bardzo plastyczne tematy i ważny udział orkiestry, niezredukowanej tutaj wyłącznie do roli niewiele wnoszącego akompaniamentu, świadczą o pozycji Koncertu B-dur, będącego prawdziwą perłą fagotowego repertuaru. Jego wykonawcy mają się czym popisać: zarówno techniką, jak i muzykalnością, zarówno powagą, jak i dobrym humorem, cechującym pogodny, liryczny i wyjątkowo świeżo brzmiący utwór. Jego słuchanie jest ucztą dla ucha, a i prezentowanym nagraniu można podziwiać wyjątkowy kunszt Jonathana Daviesa. Dla tych słuchaczy, którzy być może z jakichś względów nie przepadają za fagotem, kontakt z prezentowanym nagraniem i ciekawą, żywą, porywającą kreacją może być powodem do gruntownej zmiany poglądów.

Między oboma Koncertami swoje miejsce w układzie programu nagrania zajmuje kolejne arcydzieło – Symfonia koncertująca Es-dur KV 297. To już przykład absolutnego geniuszu kompozytorskiego Mozarta, który rewelacyjne wykorzystał możliwości oboju, klarnetu, fagotu i waltorni, pozwalając im zabrzmieć w pełnym świetle nie tylko solo, ale przede wszystkim w rozmaitych połączeniach brzmieniowych i kolorystycznych. Sam utwór, cechuje się największymi rozmiarami, trwa prawie pół godziny, zawiera się w trzech mistrzowsko skonstruowanych ogniwach, autor perfekcyjnie operuje zarówno aparatem orkiestrowym, jak i kwartetem instrumentów solowych, tworząc porywającą całość. Piękno i szlachetność melodyki, doskonałą znajomość faktury i brzmienia poszczególnych instrumentów, wzorowa architektura formalna, świadczą o randze Symfonii w twórczości Wolfganga Amadeusza Mozarta (nic dziwnego, że tak samo nazwał i identyczną tonacją opatrzył swoje późniejsze o rok kolejne arcydzieło – tym razem przeznaczone na skrzypce i altówkę – KV 364). Wartość Symfonii nie polega tylko na jej cechach „absolutnych” – jest kapitalnym polem do muzycznego i technicznego popisu dla wykonawców, co nie dziwi, gdy wiemy, że powstała dla znakomitej orkiestry w Mannheim i jej rewelacyjnych solistów, budzących podziw kompozytora (dla jednego z nich, Jana Baptysty Wendlinga, napisał zarejestrowany tutaj II Koncert fletowy D-dur). Ciekawa jest zresztą historia powstania dzieła – napisanego podczas pobytu w Paryżu i przeznaczonego tam do zaprezentowania, do czego jednak nigdy nie doszło z powodu zagubienia partytury i głosów. Słuchając prezentowanego nagrania, można sobie wyobrazić kunszt i rangę ówczesnych mistrzów swoich instrumentów i docenić jednocześnie naprawdę wybitną i poruszającą swoją maestrią kreację współczesnych muzyków, których listę poszerza oboista Ian Hardwick, klarnecista Thomas Watmough oraz waltornista John Ryan. Brzmią wyśmienicie, dając dowód imponującego rzemiosła, prawdziwej muzykalności i pasji, z jaką grają.

Bardzo mi się spodobał sam pomysł nagrania – wykonanie trzech pozycji koncertowych na instrumenty dęte Wolfganga Amadeusza Mozarta z udziałem nie zaproszonych specjalnie w tym celu gości, ale grających na co dzień w zespole kolegów i koleżanek, zasilających odpowiednią sekcję w dużym orkiestrowym składzie. Jak się okazuje, Londyńscy Filharmonicy mogą się pochwalić obecnością znakomitych muzyków, brzmiących wspaniale i stanowiących o sile sekcji drewna w składzie. Są to przecież wybitni instrumentaliści, starannie wykształceni na renomowanych uczelniach, z wieloletnią praktyką nabytą w różnych instytucjach i rolach (również jako soliści i kameraliści), a ich angaż, jak do każdej światowej sławy i prestiżowej orkiestry, poprzedzony był niełatwym i kilkuetapowym egzaminem, będącym zawsze wydarzeniem w życiu danej formacji. Doceniam także czujne, wrażliwe i wyraziste jednocześnie towarzyszenie orkiestry pod batutą Władimira Jurowskiego, który sprawdza się bardzo dobrze tutaj w niełatwej pod względem interpretacyjnym muzyce Wolfganga Amadeusza Mozarta. Znawca wielkiej symfoniki, nie tylko rodaków, ale np. Gustawa Mahlera, skrupulatnie realizuje partyturę, dba o odpowiedni balans, świetnie dobiera tempa, dając solistom i muzykom zarówno chwilę na oddech w jakże pięknych, powolnych, zadumanych odcinkach lirycznych i zachwycających kantylenach, jak i eksponując zacięcie wirtuozowskie oraz biegłość techniczną w żywiołowych i efektownych częściach skrajnych. Mimo że gra tradycyjny zespół, nie odnosi się wrażenia obcowania z ogromną obsadą, wręcz przeciwnie, ta musiała być zapewne zredukowana pod kątem wymagań formalnych i brzmieniowych obu Koncertów i Symfonii. W każdym bądź razie, nie stanowi to istotnego problemu w ocenie całości, a przynajmniej ja nie wysuwam tutaj żadnych zastrzeżeń, akceptując typowe wykonania instytucjonalnych formacji grających na współczesnych instrumentach. Jakość dźwięku na rejestrację „live” jest w pełni satysfakcjonująca, podnosząc wartość omawianego przedsięwzięcia, zasługującego na zainteresowanie nie tylko zapalonych miłośników muzyki Wolfganga Amadeusza Mozarta.


Paweł Chmielowski


Wolfgang Amadeusz Mozart

Koncert na flet i orkiestrę nr 2 D-dur KV 314; Symfonia koncertująca Es-dur KV 297; Koncert na fagot i orkiestrę B-dur KV 191

Juliette Bausor, flet; Jonathan Davies, fagot; Ian Hardwick, obój; John Ryan, waltornia; Thomas Watmough, klarnet London Philharmonic Orchestra Vladimir Jurowski, dyrygernt

LPO-0114 w. 2019, n. 2017 (CD), 67’50” ●●●●●○

Nagranie w wersji elektronicznej zostało udostępnione autorowi bloga bezpośrednio przez wydawcę, Londyńską Orkiestrę Filharmoniczną. Jej polski dystrybutor nie przyczynił się w żaden sposób do pomocy w uzyskaniu materiału do recenzji.

Komentarze

Popularne posty