Filharmonicy Berlińscy i tournée w Azji (2017) - po raz ostatni z sir SImonem Rattlem. Do posłuchania i obejrzenia.




Sezon 2017-18 był u Filharmoników Berlińskich ostatnim dla sir Simona Rattle’a w roli głównego dyrygenta orkiestry. Po kilkunastu wspólnie spędzonych latach angielski maestro zakończył swoją działalność mocnym akcentem – koncertem, podczas którego zabrzmiała VI Symfonia Gustawa Mahlera. Zapis owego ostatniego wieczoru ukazał się albumie wydanym przez fonograficzną agendę zespołu, lecz ja tym razem chcę przestawić inne wydawnictwo, wydane wiosną ubiegłego roku w bardzo luksusowej postaci:


Stanowi zapis ostatniego azjatyckiego tournée z udziałem Filharmoników i Rattle’a jako ich szefa, co miało miejsce w listopadzie 2017 r.

Jak wiemy z historii, tego typu wyjazdy słynnej niemieckiej orkiestry datują się od roku 1957, kiedy Herbert von Karajan ze swoim zespołem odwiedził po raz pierwszy Japonię, będącą od tamtej pory atrakcyjnym celem artystycznych wojaży europejskich wykonawców. Prezentowane wydawnictwo przypomina półwiecze wyjazdów Berlińczyków do Azji, dowodząc bliskich związków kulturalnych między oboma kontynentami. Potwierdzeniem tego był również udział pianistów młodszej generacji: Chinki Yuji Wang oraz Koreańczyka Seonga-Jin Cho, znanego doskonale polskim melomanom ze zdobycia głównej nagrody na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w roku 2015. Filharmoników Berlińskich i ich towarzyszącym im solistów mogła podziwiać publiczność w takich miastach jak Hong Kong, Guangzhou, Wuhan, Szanghaj, Seul, Kawasaki oraz Tokio.

Z tej ostatniej metropolii i jej głównej sali koncertowej, Suntory Hall, pochodzi zapis audio dwóch koncertów z 24. i 25. listopada, uzupełniony o występ koreańskiego pianisty w repertuarze francuskim w Berlinie 4. listopada, a więc tuż przed odlotem do Azji. Jak wyjaśnia wydawca, zostało to podyktowane pragnieniem zaprezentowania koncertu Seonga-Jina Cho w jak najlepszym kształcie technicznym. Dodam, że przedmiotem mojej recenzji są właśnie oba wydarzenia – nie oglądałem dołączonej płyty Blu-Ray, prezentującej prawie identyczny program, ale zarejestrowany w innych miejscach (Hong-Kong, Wuhan, Seul). Na tymże dysku znalazł się także prawie półgodzinny film, dokumentujący w formie dziennika podróż Filharmoników Berlińskich. Można go też obejrzeć na swoim koncie w Cyfrowej Sali Koncertowej (Digital Concert Hall), podobnie jak pierwszy koncert w Hong-Kongu.

Co zabrzmiało podczas owych występów? Program jest oczywiście efektowny, dający spore pole do popisu wykonawcom, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że znalazło się w nim więcej dzieł w moll, kończących się nastrojowo, lirycznie lub wręcz dramatycznie. Tym niemniej, wszystkie kompozycje mogły znalazły swoich znakomitych interpretatorów w osobach młodych solistów, najsłynniejszej niemieckiej orkiestry i światowej sławy mistrza batuty. Czy uwzględniając powyższe i znając renomę wykonawców, konieczne jest szczegółowo analizować każdy punkt programu, który został wyszlifowany i zagrany w imponujący sposób?

Orkiestra zaczęła swoje występy mocnym akcentem - Don Juanem Richarda Straussa, tym samym, z którym 60 lat temu zawitała po raz pierwszy do Japonii pod dyrekcją Herberta von Karajana. Nie tylko z tego prestiżowego względu poemat zabrzmiał znakomicie: utwór ma oczywiście bardzo długą tradycję wykonawczą u Berlińczyków, podobnie jak kończąca pierwszy wieczór IV Symfonia Johannesa Brahmsa. Ogrom masy dźwięków, czystość solówek i zgranie poszczególnych sekcji budzą po prostu zachwyt - trudno sobie wyobrazić lepszą inaugurację wieczoru. W Czwartej, którą zespół i dyrygent znają doskonale, by przypomnieć chociażby wspólny album z kompletem dzieł, nagrany przed ponad dekadą dla EMI, ujęła mnie płynna narracja (Rattle nie szaleje  z tempami, za co należą mu się pochwały), zmysł formalny, nienaganna architektonika czteroczęściowego dzieła oraz pasja, niezbędna w przypadku tak wspaniałego i poruszającego dzieła. Obie kompozycje rozdzielił II Koncert fortepianowy Béli Bartóka, stawiający przed wykonawcami znaczne wymagania natury interpretacyjnej, a przede wszystkich technicznej. Yuja Wang poradziła sobie z niełatwą materią partytury, poświęcając dużą uwagę rytmicznej precyzji i wyrazistości oraz różnicowaniu dynamiki i myśleniu brzmieniem, co niewątpliwie przysłużyło się dziełu o bogatej fakturze, instrumentacji i kolorystyce. Podziwiać należy, że po wykonaniu Drugiego chińska pianistka zagrała fortepianową wersję Wokalizy Sergieja Rachmaninowa, umiejętnie przenosząc się w całkowicie odmienną muzyczną estetykę, bardzo przekonująco zresztą. W liryczny i melancholijny koniec jej występu wpisuje się też bis orkiestry po owacjach nagradzających kreację IV Symfonii Brahmsa - Taniec słowiański e-moll op. 72 nr 2 Antonína Dvořáka.

Jeszcze większym triumfem był drugi koncert z dominantą w postaci repertuaru rosyjskiego, przedzielonego współczesnym utworem, zamówionym zresztą przez Filharmoników Berlińskich u koreańskiej kompozytorki Unsuk Chin (ur. 1961). Jej Chorós Chordón (gr. Taniec strun) utrzymany w stylistyce sonorystycznej, czyli całkowicie nieinteresującej dla słuchacza, nie wyróżnia się niczym; owszem, słychać, że autorka z wprawą posługuje się ogromnym aparatem wykonawczym, ale co z tego wynika, skoro dziełu brak myśli przewodniej, wyrazistego tematu, że o melodii nie wspomnę? Poza wstępnym glissandem nie zapamiętałem z jej utworu niczego. Inaczej się rzecz miała z arcydziełami rosyjskich mistrzów. Pietruszka Igora Strawińskiego zabrzmiała po prostu fantastycznie. Ogrom brzmienia, przepych barw i znakomicie poprowadzona od początku do końca narracja wywarły na mnie jak najlepsze wrażenie. Nie dziwi to, ponieważ zarówno orkiestra, jak i dyrygent mają już na koncie udane nagrania tego baletu. Nowością w dyskografii sir Simona Rattle'a okazała się wieńcząca wieczór III Symfonia a-moll Sergiusza Rachmaninowa. Od początkowego tematu podanego w piano przez klarnet, róg i wiolonczelę, przewijającego się zresztą przez całe dzieło, było jasne, że mamy do czynienia z wybitną kreacją. Pełną pasji, zaangażowania muzyków i dyrygenta. Jak widać, angielski maestro doskonale rozumie oryginalny dźwiękowy świat twórcy Wokalizy i przefiltrowując go przez własną wrażliwość i muzyczne doświadczenia, nadaje mu porywający i bardzo przekonujący kształt. Orkiestra wypadła fenomenalnie, mając ogromne pole do popisu zarówno w solówkach, jak i efektownych tutti; ujęły mnie solówki, jak zgranie, czystość i precyzja całych sekcji, zwłaszcza w finale. Ta Trzecia zasługuje na duże zainteresowanie ze strony wielbicieli twórczości Rachmaninowa. Po tak spektakularnym i szeroko zakrojonym utworze nie mogło się obyć bez bisu - było nim Intermezzo z opery Manon Lescaut Giacomo Pucciniego, idealne dla co bardziej wrażliwszych słuchaczy.

Repertuar francuski był reprezentowany przez Koncert fortepianowy G-dur Maurycego Ravela. Orkiestra i dyrygent znają go doskonale, nic więc dziwnego, że doskonale porozumieli się z młodym koreańskim pianistą, opromienionym zwycięstwem na warszawskim konkursie w roku 2015, rozwijającym powoli swoją światową karierę w postaci nagrań nie tylko dzieł Fryderyka Chopina. Seong-Jin Cho gra naturalnie, żywiołowo, z imponującą biegłością, nie brak mu temperamentu, co przydało się zwłaszcza w dowcipnym, zagonionym finale, ale równie dobrze wypadł w przepięknej części wolnej, Adagio assai. Wykonał je w dość wolnym, ale bardzo trafnym tempie nieśpiesznego walca, zachwycając nastrojem, melodyką i brzmieniem, przy wydatnym współudziale muzyków z orkiestry, zwłaszcza gracza na rożku angielskim, mającego w tym ogniwie długie i ważne solo. Bis, bez którego się nie mogło obyć, po prostu zachwycił. Odblaski na wodzie (fr. Reflets dans l'eau) zafascynowały mnie swoją sugestywnością i wrażliwością pianisty na barwę i brzmienie. Pierwszy z cyklu Obrazów Klaudiusza Debussy'ego może w tym ujęciu służyć jako wzór impresjonizmu w muzyce. Przy tej okazji warto zainteresować się płytą artysty w barwach wytwórni Deutsche Grammophon z muzyką wielkiego Francuza, którego refleksem jest ów pięknie zagrany i przemawiający do wyobraźni odbiorcy dodatek.

Imponujące wykonania arcydzieł światowego repertuaru zasługuje na najwyższe uznanie, ale nie można przy tej okazji nie wspomnieć o warstwie edytorskiej przedsięwzięcia. Ta po prostu zachwyca: mamy tutaj album dużego formatu, w twardej oprawie z obwolutą. zawierający łącznie sześć krążków. Książka liczy 124 strony i zawiera z jednej strony liczne, kolorowe zdjęcia, dokumentujące azjatyckie tourné, z drugiej zaś komentarz dotyczący programu i przypomnienie rysu historycznego wyjazdów orkiestry na wschodni kontynent. Ciekawostką są bardzo szczegółowe informacje o poszczególnych punktach programu, opisujące nie tylko czas trwania utworów i ich części, ale także instrumentację utworów oraz daty premier i nazwiska pierwszych wykonawców. Zdziwić się można, że tak wspaniałe dzieło jak III Symfonia Rachmaninowa zabrzmiała w wykonaniu Filharmoników Berlińskich pod batutą Lorina Maazela dopiero 28. listopada 1981 roku.

Prezentowany album powinien zainteresować wszystkich miłośników wielkiej symfoniki, jak również tych melomanów, którzy lubią cieszyć nie tylko uszy, ale i oczy wydawnictwami na najwyższym poziomie muzycznym i edytorskim oraz technicznym (bardzo dobry dźwięk), będących kwintesencją ekskluzywności i elegancji.

Paweł Chmielowski
(plytomaniak.blog@gmail.com)


The Asia Tour (2017)
Richard Strauss – Don Juan op. 20 Béla Bartók – Koncert fortepianowy nr 2, Sz 95 Johannes Brahms – Symfonia nr 4 op. 98 Igor Strawiński – Pietruszka Unsuk Chin – Chorós chordón Sergiej Rachmaninow – Symfonia nr 3 op. 44, Wokaliza op. 34 Maurice Ravel – Koncert fortepianowy G-dur
Yuja Wang, Seong-Jin Cho, fortepian Berliner Philharmoniker • sir Simon Rattle, dyrygent
BPHR 180221 w. 2018, n.2017 • 5 SACD, 1 Blu-ray ●●●●

Autor bloga dziękuje Filharmonikom Berlińskim i panu Stefanowi Stahnke za nadesłanie albumu do recenzji.

Płytomaniak.blogspot would like to thank Berliner Philharmoniker und Mr. Stefan Stahnke for sending the album and making this review possible.


Komentarze

Popularne posty